-Piotr! Zatrzymaj się tutaj!- powiedziała stanowczo Hana
zbierając się wreszcie na odwagę, aby postawić się na jedną kartę.
-Ale czemu?- zapytał brunet nie wiedząc, o co chodzi
kobiecie spoglądając na nią zdezorientowany.
-Po prostu zaufaj i się zatrzymaj.- nakazał.
Mężczyzna
nieco wahał się, ale ostatnie zawierzył się. Przejechał jeszcze kawałek dalej i
zatrzymał się na miejscu parkingowym. Goldberg wysiadła bez słowa z samochodu.
Gawryło bezwiednie uczynił to samo i już po chwili szli przed siebie. Zeszli
powoli w dół w stronę rzeki. Wisła wieczorem była pięknie oświetlona przez
dosięgające z ulicy latarnie. Warszawa nocą jest jednym z najpiękniejszy miast.
Tak tajemnicza i intrygująca. Spacerowali brzegiem. W pewnym momencie chirurg chwycił
ją za rękę. Ona w odpowiedzi wzmocniła jedynie uścisk. Powietrze otrzeźwiło ich oboje. Dawno już
nigdzie ot tak nie chodzili. Mieli teraz siebie. Byli z sobą blisko. Wytworzyła
się wkoło nich jakaś magiczna, romantyczna atmosfera. Chłód przyjemnie pieścił
ich skórę. Byli tutaj sami. Szli powoli nie martwiąc się niczym. Każde
pogrążone we własnych myślach. W końcu Hana nabrała powietrza w płuca. „Teraz
albo nigdy.”- pomyślała.
-Boję się o nas, Piotr.- wyznała.
-Czego się boisz?- zapytał szczerze zatroskany mężczyzna.
-My cały czas kłócimy się ze sobą. Nie rozumiemy. To
wszystko mnie przerasta.
-Wiesz dobrze, że ze wszystkim poradzimy sobie razem.
Pokonywaliśmy już niejedno.
-Ale teraz Piotr to nie jest taka błahostka. To nie jest
taki zwykły kryzys.
-Hana, czy Ty sądzisz, że jestem taki głupi i nie wiem, że
czegoś mi nie mówisz? Że cały czas coś Cię gryzie i nie umiesz sama sobie z tym
poradzić?
-Boję się, że jeśli Ci powiem to nie zrozumiesz i Cię
stracę.- powiedziała spuszczając głowę i hamując napływające do oczu łzy.
-Związek właśnie na tym polega.- odparł biorąc jej twarz w
dłonie i zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy.- Ludzi są po to razem, aby się
wspierać, żeby starać się zrozumieć. Jestem przy Tobie właśnie po to, aby Ci
pomagać, doradzać, kiedy tego potrzebujesz. Tylko musisz mi ufać. Pomogę Ci w
każdej nawet najtrudniejszej sprawie tylko musisz mi o wszystkim mówić. Nie
możemy mieć przed sobą tajemnic. Żadnych.
-Mówiłam Ci już, że mamy inne wizje wspólnej przyszłości, a
to jest sprawa zasadnicza.- wypaliła łamiącym się głosem.
-Hana tylko proszę Cię. Uspokój się i powiedz mi wszystko po
kolei. To przecież dotyczy naszego wspólnego życia.
-Ja nie mogę mieć dzieci, Piotr.- powiedziała stanowczo.-
Nie mogę i nie chcę.
-Ale jak to? Przecież mówiłaś, że wszystko w porządku. A
jeszcze niedawno sama chciałaś, żebyśmy zostali rodzicami.- stwierdził
zszokowany jej wyznaniem.
-Sam dobrze wiesz, że od tamtego czasu wydarzyło się wiele w
naszym życiu. Myślałam, że to już za nami, ale to cały czas we mnie jakoś
siedzi i już na zawsze pozostanie. Mogę o tym zapomnieć, ale skutki tego będą
się za nami ciągnąć.
Stanął na
środku ścieżki jak wryty. Nie potrafił wydusić z siebie słowa. Nie poznał jej. Ona tak bardzo się zmieniła w
ciągu ostatniego roku. Faktycznie nie była już tą samą kobietą, która pojawiła
się tutaj jakiś czas temu. Stała teraz przy nim taka pokiereszowana przez los i
odarta z marzeń. Dopiero teraz to
dostrzegł. Mówiła zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy poznawali się. Wyrwała mu dłoń i poszła przed siebie.
Niewiele myśląc pobiegł za nią.
-Stój!- zawołał i gdy tylko się do niej zbliżył wziął ją w
swoje ramiona i mocno przytulił.
Zaczęła łkać. Emocje wzięły nad nią górę. Do Piotra dotarło,
co chwilę wcześniej próbowała mu przekazać.
-Jeśli naprawdę chcesz mieć dzieci to odejdź ode mnie.
Zrozumiem to.- stwierdziła, gdy trochę się uspokoiła, ale dalej mocno się w
niego wtulała.
-Nie zostawię Cię. Jesteś dla mnie najważniejsza. Ty i Tosia
zawładnęłyście moim życiem i nic tego nie zmieni.- odparł gładząc jej blond
włosy.- Powiesz mi coś jeszcze?
-Co mam Ci powiedzieć?- zapytała patrząc na niego
zaszklonymi od łez oczyma.
-Wiem, że to dla Ciebie jest trudne. Co tam dokładnie się
wydarzyło, Hana? Wiem, że to, co teraz się dzieje ma swoje źródło w tym
porwaniu.
-Piotr mówiłam Ci, że ten facet mnie gwałcił.- odpowiedziała
nabierając powietrza.- Robił to tak brutalnie. Z czasem zaczęłam sobie
wyobrażać, że to Ty jesteś na jego miejscu.
-Ja? Myślisz, że mógłbym…
-Nie. Wiem, że byś mnie nie skrzywdził, ale po prostu myśl,
że to z Tobą uprawiam seks pomagała mi nie czuć tak bardzo tego bólu. Później,
kiedy trafiłam do szpitala to ubłagałam Darka, aby nikomu nic nie mówił. Chris
i tak już nie żył, więc nie poniósł by za to kary, a ja nie chciałam widzieć
tego współczucia.
-No, ale skąd pomysł, że nie chcesz mieć dzieci? Jaki tutaj
związek między tym wszystkim?
-Otóż taki, że jakiś czas później, gdy byłam na badań u
Michała to poszła też do Darka. Zaraz po tym, jak przywieziono mnie do Leśnej
Góry po uwolnieniu, poprosiłam Wójcika o to, aby mnie zbadał. To wszystko było
porozrywane w środku i bolało. Miałam nadzieję, że się zrośnie i wszystko
będzie dobrze, ale właśnie, kiedy po czasie przyszłam do niego znowu to
powiedział mi, że rany nie goją się prawidłowo. Jest jasne, że najpewniej nie
będę mogła mieć dzieci, a nawet jeśli zdarzyłby się cud i zaszłabym w ciążę to
mogłabym jej nie donosić albo dziecko urodziło by się bardzo chore. Tego po
prostu bym nie chciała, bo nie przeżyłabym kolejnej straty.
-Ale jest jakaś szansa, że dziecko urodziłoby się zdrowe?
-Niewielka.
-Ale jest. Skoro jest szansa to może warto o to walczyć.
-Nie chcę mieć dziecka, bo boję się, że byłoby narażone na
podobne przeżycia do naszych, a na to z natury rzeczy bezbronne dziecko nie
zasługuje.
-Dlaczego zakładasz taki pesymistyczny scenariusz? Damy
sobie radę. Nasze dziecko będzie zdrowe i szczęśliwe. Zobaczysz. Tylko musimy
zaryzykować.
-Proszę Cię. Nie naciskaj na mnie tylko to zrozum.- odparła
błagalnie.
-Dobrze. W takim razie temat dziecka jest między nami
zamknięty.- powiedział przyciągając ją ponownie do siebie i czule całując.
Ulżyło jej. Stali tak dobrą chwilę delektując się
pieszczotami. Każdy ich pocałunek był przepełniony miłością. W końcu kobiecie
zrobiło się zimno.
-Wracamy do domu?- zapytał Gawryło wyczuwając drżenie
partnerki.
-Tak.- odparła.
Niespodziewanie
lekarz wziął ją na ręce i w pośpiechu zaczął biec do samochodu. Odeszli spory
kawałek i w połowie drogi złapał ich deszcz. Biegł tak ze swoją kobieta na
rękach. Śmiali się jak para świeżo zakochanych
nastolatków. Po chwili dopadli do
drzwi samochodu. Uśmiechy nie schodziły
im z twarzy, mimo, iż byli przemoczeni do suchej nitki. Od domu dzieliło ich
może 20 minut jazdy. Dzisiaj jednak byli
tam dużo szybciej. Ulewa rozszalała się na dobre. Do tego doszły grzmoty i
błyskawice. Pod domem szybko zaparkowali
i pędem ruszyli do mieszkania. Nie zwalniając tempa pokonywali kolejne schody
na klatce. Piotr otworzył drzwi. Było im zimno. Hana zaczęła już drżeć.
Przekraczając próg mieszkania w jednej chwili nieco się ogrzali. Z ich ubrań
kapały krople wody, które spływały powoli po ich ciałach. Nie miało to jednak
najmniejszego znaczenia. Od momentu, w którym Gawryło zamknął za nimi drzwi
patrzyli sobie w oczy. Obojgu świeciły się. Blondynka zaczęła powoli zdejmować
z siebie mokre ciuchy. Podobnie postąpił Piotr. Stali naprzeciw siebie niemal
nadzy. Pożądanie wzięło górę. Wpiła mu się w usta przyciskając mężczyznę do
ściany. Jego dłonie zawędrowały na jej
jędrne pośladki. Ona natomiast palcami
gładziła jego tors i muskała ustami szyję.
Przymknęła oczy. Brunet zaczął
pieścić jej szyję, a jego ręce przemieściły się ku górze. Szybko pozbył się jej
stanika. W tej samej chwili obrócił ich
tak, aby to ona stał do niej przodem.
Napierał na nią. Całował jej dekolt i językiem drażnił jej skórę. Z jej
ust wydobywały się ciche pomruki przyjemności.
Uwielbiała to. Następnie jednym
ruchem zsunął pozostałą część jej garderoby z bioder. Dziewczyna przyciągnęła go mocniej do siebie
i uczyniła toż samo z jego bokserkami.
Podciągnął jej lewą nogę ku górze i wszedł w nią stanowczo. Głośno jęknęli oboje. Poruszał miarowo
biodrami. Z każdą chwilą rosło w nich podniecenie. Dochodzili do tej cienkiej
granicy. Patrzyli sobie cały czas w oczy. Kochali się tak bardzo mocno. Kolejne
dreszcze podniecenia wstrząsały ich ciałami. Było im tak gorąco, że zapomnieli
już dawno o chłodzie, który czuli po wejściu do domu. Hana wbiła mu paznokcie w
barki i odchyliła głowę w tył. On natomiast wsparł swoją na jej ramieniu.
Chwilę później poczuła wypełniające jej wnętrze ciepło, które rozbijało jej
wnętrze na miliony kawałków. Zapomniała
o wszelkim bólu. Opadli zmęczeni na podłogę. Piotr siedział oparty o ścianę i
nie wypuszczał jej ze swoich ramion. Ciężko oddychali. Wyjątkowo długo trwało
to zanim ich ciała wróciły do normy.
Pierwsza odzyskała siły blondynka. Wyswobodziła się z jego uścisku i
położyła się na ziemi kładąc mu głowę na udach. Patrzała na jego twarz. Położył
je dłoń na brzuchu, a drugą gładził jej aksamitne włosy. Chwyciła jego rękę i
mocniej przycisnęła ją do siebie. Było jej dobrze i jemu zapewne również.
Przymknęła podobnie jak mężczyzna oczy. Po chwili odpłynęła w spokojny sen.
Była szczęśliwa i miała nadzieję, że wreszcie ich życie się ułoży.
Agatka&Agnes