Idealna związek - przetrwa wszystko ?

Idealna związek - przetrwa wszystko ?

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 3 "Błędne koło" I



           Promienie słońca głaskały przyjemnie twarz chirurga. Leżał tak z zamkniętymi oczyma, bo wcale nie miał ochoty wychodzić dzisiaj z łóżka. Jednak obowiązki nie mogły dłużej czekać. Na oślep starał się wymacać na łóżku swoją kobietę. Otworzył oczy i nigdzie jej nie zauważył.  Trochę go to zdziwiło, ale do jego uszu dobiegły szmery. Uśmiechnął się mimowolnie i przetarł twarz dłońmi. Musiał przyznać, że po ostatniej nocy był jednak lekko obolały. Chyba się odzwyczaił od takich wrażeń. Podniósł się z łóżka. Nie miał nawet ochoty się ubierać. Skierował się do swojej dziewczyny.  Ujrzał ją stojącą przy blacie kuchennym. Blondynka odziana w jego białą koszulę ledwo zakrywającą jej jędrne pośladki kroiła zacięcie kolejne warzywa na kanapki. Oparł się o futrynę krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Przyglądał się jej zgrabnym ruchom i falującym blond włosom.  Spojrzał na jej wyrzeźbione nogi, które dalej były pokryte warstwą starych ran i siniaków.  Aż dziwne, że jeszcze się nie wygoiły. Teraz już doskonale rozumiał, co Hana przeżywała od tamtego czasu. Przypomniała mu się cała ich nocna rozmowa.

            Poczuł na swojej dłoni delikatne muśnięcia. Domyślił się, że Goldberg opuszkami palców kreśli na jego skórze niewielkie serduszka. Uśmiechnął się na samą myśl, że ma ją teraz przy sobie. 

-Czemu nie śpisz?- wyszeptał Piotr otwierając oczy i całując kobietę w szyję.
-Nie mogę usnąć. Cały czasu myślę.- odparła obracając się w jego stronę.
-O czym tak myślisz?- zapytał zatroskany mocno przytulając ją do siebie.- Znowu wszystko do Ciebie wraca?
-Nie. Tym razem nie.- powiedziała uśmiechając się do niego.-Po prostu myślę o tym, jaka ostatnio byłam głupia.
-Dlaczego?
-Bo Ty cały czas przy mnie byłeś. Nie odpuściłeś chociaż miałeś ku temu już tyle okazji. Byłam dla Ciebie strasznie okropna, ale teraz wiem, jak Cię to krzywdziło. Kochasz mnie i teraz jestem już pewna, że też Cię kocham. Nie pozwolę już, żeby coś Nas rozdzieliło. Te ostatnie wydarzenia chyba wiele mi uświadomiło.
-Wiesz Hana. Nie tylko Tobie. Wielokrotnie, zwłaszcza ostatnio, towarzyszyły mi takie myśl, żeby odpuścić. Rzucić to wszystko w cholerę i poddać się. Nie widziałem sensu dalszej walki, ale kiedy obserwowałem , jak zmieniłaś swoje zachowanie względem Tosi, kiedy przestałaś być taka oschła dla niej to przypomniałaś mi dawną siebie. Nabrałem znowu nadzieję, że wszystko wróci do normy.
-Obiecuję Ci, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby tak się stało. Za dużo złego już Nas spotkało. Nie pozwolę sobie na to, żebyśmy znowu się rozstali. Nie przeżyłabym tego.- szeptała wzruszona kobieta.- Dziękuję Ci, że nie odpuściłeś. Będę Ci wdzięczna za tą walkę do końca życia. Jeszcze nikt tyle dla mnie nie poświęcił. Nie zawiedziesz się już na mnie. Odwdzięczę Ci się za to najlepiej jak potrafię.
-Kocham Cię.- powiedział Piotr.

               Przyciągnął dziewczynę do siebie i pocałował. Drobny gest przepełniony czystym uczuciem dowodził szczerości, jaka zapanowała w nich w tym momencie. Blondynka przylgnęła do niego całym swoim drobnym ciałem. W końcu byli w odpowiednim miejscu i z odpowiednią osobą u boku. Hana oparła swoje czoło o głowę partnera i wyszeptało ledwo słyszalnie „Kocham Cię.”. Rozmawiali ze sobą jeszcze bardzo długo. Musieli przebrnąć w końcu przez trudne tematy, które ich rozdzieliły w jakikolwiek sposób. Wyjaśnili sobie wszystko począwszy od powrotu Jamesa i ich rozstania, przez pojawienie się Soszyńskich, aż po porwanie. Atmosfera między nimi oczyściła się. Poznali swoje wzajemne uczucia i nie obyło się bez kilku łez. Człowiek powinien znać wszystkie swoje emocje. Teraz dokładnie wiedzieli na, co mogą sobie pozwolić, jakie mieć względem siebie oczekiwania. Zasnęli w swoich objęciach dopiero nad ranem.

               Gawryło otrząsnął się ze wspomnień. Z uśmiechem na twarzy stwierdził, że jego kobieta chyba już kończy przygotowywać śniadanie. Był głodny jak wilk. Podszedł do niej od tyłu i wtulił się w jej plecy.  Jego dłonie spoczęły na brzuchu blondynki. Przyciągnął ją mocno do siebie. Hana cicho zaśmiała się z tego.

-Hej. Obudził się już śpiący królewicz?- zapytała tryskając humorem kobieta i nakryła swoją ręką jego palce.
-Hej.- odparł całując ją w skroń.- Obudził się tylko szkoda, że samotnie w takim wielkim łóżku.
-No wybacz, ale ktoś musiał Ci zrobić śniadanie. Lepiej się pośpiesz, bo dochodzi 8, a zaczynasz dyżur o 9. Jak zwykle wyjdziesz spóźniony.
-Noo oczywiście. Z Twojego powodu zawsze chętnie się spóźnię.- powiedział puszczając do niej oczko i zjechał niżej rękoma.
-Zapomnij! Teraz jedz i marsz do pracy.
-Tak jest szefowo!- odparł grzecznie mężczyzna salutując ukochanej.
-Ale może zacznij od prysznica i weź się ubierz świntuchu.- powiedziała wybuchając śmiechem.
-Masz coś do mojego nagiego wyglądu? W nocy jakoś Ci to nie przeszkadzało.
-Noo i mnie dalej nie przeszkadza, aczkolwiek wolałabym, żeby żadna kobieta w szpitalu nie oglądała mojego faceta w naturze.
-Masz rację. Ten widok jest zarezerwowany wyłącznie dla Ciebie.- powiedział brunet całując dziewczynę w policzek i podrygując wesoło wyszedł z kuchni.

               Kobieta tylko z niedowierzaniem pokręciła głową. W dalszym ciągu nie wierzyła, że ma u swojego boku takiego wariata i do tego kocha go całą sobą. Uwielbia każdy milimetr jego ciała, jego fantastyczny charakter. Usiadła do stołu i zaczęła jeść. Po chwili dołączył do niej Piotr, który już był całkowicie ubrany i wypachniony. Jedli i cały czas się wygłupiali. Humory ewidentnie im dopisywały. Po czułym pożegnaniu Gawryło około 8.30 opuścił dziewczynę i udał się do pracy.  Hana sprzątnęła po śniadaniu. Zajrzała przy okazji do lodówki. Miała plany na wieczór. Chciała zrobić swojemu mężczyźnie niespodziankę i ugotować coś specjalnego na kolację. Jednak w ich kuchni świeciły pustki. Chociaż w sumie nie mogła się spodziewać niczego po tym ich weekendzie. Musiała iść sama do sklepu. Na tę myśl przeszedł ją dreszcz. Mimo wszystko dalej miała opory przed samodzielnym wychodzeniem z domu. Nigdzie nie wychodziła jeszcze do ludzi bez chirurga. Wzięła głęboki oddech i postanowiła zawalczyć ze swoim strachem. Szybko udała się do sypialni i narzuciła na siebie luźny podkoszulek i spodnie z dresu. Nie chciała wzbudzać żadnego zainteresowania wśród sąsiadów.  Chwyciła do ręki portfel  i wybiegła zamykając mieszkanie. Ciepłe powietrze uderzyło w jej nozdrza.  Przemierzała  spokojnie kolejne metry dzielące ją od osiedlowego hipermarketu. Weszła do środka.  W sklepie nie było zbyt dużego ruchu, co niezmiernie ją ucieszyło. Szybko przeszła przez alejki zgarniając potrzebne produkty.  Nie zwracała uwagi na otoczenie. Zapłaciła przy kasie za zakupy i pospiesznie wyszła. Szła obładowana  torbami. Myślami odpłynęła do dzisiejszego wieczora. Musiała dopracować  do perfekcji plan działania. Po chwili z zamyślenia wyrwał ją dotyk, który poczuła na swojej dłoni. Serce zabiło jej szybciej. Obróciła się w tamtą stronę i ujrzała dziewczynkę w wieku Tosi. Kojarzyła ją.  Mała brunetka była córką sąsiadów Piotra. Miała na imię Julia i pamiętała, że często bawiła się na podwórku z Soszyńską. Obserwowała je z okna sypialni, kiedy córka Gawryły odwiedzała go tuż po jej porwaniu. Widziała, że dziewczynki miały ze sobą dosyć dobry kontakt.

-Dzień dobry!
-A witaj.- odparła ciepło Hana na przywitanie.
-Przepraszam, że tak Panią zaczepiam, ale chciałam się dowiedzieć, kiedy będzie u Państwa Tosia.
-Wiesz no właśnie wczoraj wróciła do domu. Byliśmy w weekend nad jeziorem. Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia, kiedy znowu nas odwiedzi.
-A to szkoda. Miałam nadzieję, że się znowu razem pobawimy.  Wie Pani są wakacje, a ja tak cały czas w domu i nudzi mi się strasznie.
-No , ale niedługo do szkoły. Nie cieszysz się, że znowu zobaczysz koleżanki?- zapytała kobieta uśmiechając się do dziewczynki.
-Cieszę się, ale to nie to samo.
Hana zaśmiała się lekko. Pamiętała, że będąc w tym wieku, co ta mała myślała identycznie, kiedy wakacje się kończyły.
- No wiem, wiem dokładnie jak się czujesz. Miałam tak samo, jak chodziłam do szkoły.
-Naprawdę. Pani to jeszcze pamięta?
-Noo oczywiście. Mieszkałam w Izraelu i tam jest zupełnie inny klimat niż tutaj. Tam jest o tej porze roku jeszcze cieplej. Z koleżankami najchętniej spędzałyśmy ten czas kąpiąc się w jeziorze, a nie siedząc w szkolnej ławce.
-Jak fajnie. Jeszcze cieplej jest? Chciałabym tam  kiedyś pojechać. Opowie mi Pani coś jeszcze?
- No jasne. Co chciałabyś wiedzieć?

                 Rozmawiając doszły pod sam blok, w którym mieszkały.  Pożegnały się. Hana dała małej swojego ulubionego batonika na drugie śniadanie. Dziewczynka szybko pobiegła na plac zabaw, a lekarka poszła do domu. Rozpakowywała torby i cały czas myślała o tej Julce, z którą dzisiaj tak długo rozmawiała. Musiała przyznać, że to bardzo pogodne dziecko. Przypominała jej siebie z dawnych lat. Z takimi rozmyśleniami zaczęła przygotowywać kolację dla ukochanego.

                  Dochodziła już powoli 18. Piotr szedł właśnie korytarzem w stronę lekarskiego. Przecierał twarz dłońmi. Był bardzo zmęczony. Miał ciężki dyżur. Został dzisiaj sam na chirurgii, co po wolnym weekendzie nie było szczytem jego marzeń. Chciał teraz jedynie wrócić do domu i odespać zaległe godziny. Wszedł wreszcie do pokoju lekarzy. Za biurkiem ujrzał Lenę.

-Hej Piotr.- przywitała się z nim Starska.- Jak tam?
-Cześć! No wiesz zależy o co pytasz. Dyżur ciężki, a reszta jak reszta.
-No domyślam się, że nie jest łatwo. A jak z Haną?
-Wiesz no niby jest dobrze, ale nadal nie mam pewności, czy wszystko będzie wracać do normy.
-No tyle już czasu minęło. Zmieniło się coś w jej zachowaniu?- dopytywała zatroskana internistka.
-No w stosunku do mnie przełamała się. Byliśmy na weekendzie z Tosią i chyba jakoś jej udało się dotrzeć do Hany, bo wobec małej też zaczęła się normalniej zachowywać.
-Tosi? Ale jak? Przecież to właściwie jeszcze dziecko.
-No ja też jestem zdziwiony, ale wiesz, że dla dzieci wiele rzeczy wydaje się bardziej oczywistych niż dla dorosłych. Prawdę mówiąc nie wiem, co mogła jej powiedzieć. Żadna z nich nie chciała mi powiedzieć. Może po prostu Tosia dała jej jakieś inne spojrzenie na to wszystko.
-No to chociaż tyle dobrze. Może z czasem faktycznie nabierze większego zaufania.
-Oby, bo naprawdę ostatnio nie wyglądało to zbyt kolorowo. Mam nadzieję, że to jakiś przełom.
-Kurczę, że też ona wtedy nie chciała niczyjej pomocy. Aż dziwne, że pozwoliła na to Tobie.
-Nie wiem do tej pory, dlaczego. Ale wiesz w sumie mam pewien pomysł. Skoro Hana przełamała się do Tośki to może też  Tobie udałoby się do niej dotrzeć?
-Tak sądzisz? W sumie może masz rację.
-No warto na pewno spróbować. Może wpadnij do niej jakoś. Ja mam na razie cały tydzień dyżury tak, więc Hana cały dzień siedzi sama w domu. Miałybyście czas, żeby na spokojnie ze sobą porozmawiać.
-To nie jest głupi pomysł. Wpadnę do niej jutro. Może mnie nie wyrzuci.
-No oby, bo mnie się kończą pomysły. Widzę, jak ona się męczy, a sama sobie nie da rady. Potrzebuje ewidentnie pomocy.
-Ok. Postaram się z nią jakoś dogadać. Może coś do niej trafi.
-Dobra. Ja muszę lecieć, bo padam na twarz.

                  Przebrał się szybko za parawanem. Wychodząc rzucił szybkie „Cześć” w stronę Leny. Udał się na parking i ruszył do domu.

Witamy! Przepraszamy za tak długą przerwę, ale tak jak mówiła wcześniej Agnes te opóźnienie było niezawnione przez nas. Prosimy Was kolejny raz o cierpliwość, gdyż w weekend na pewno nic się nie ukaże na blogu. Mamy nieco ważniejsze plany. Wybieramy się na podbój Warszawy, tak więc niczego nie napiszemy. Miłego czytania! Prosimy o szczere komentarze! ;) Pozdrawiamy! Znawczyni & Fanatyczka. :)

czwartek, 16 stycznia 2014

Dla zainteresowanych.



Witamy! Dzisiaj piszemy do Was w nietypowej sprawie. Zauważyłyśmy Wasze komentarze pod ostatnim postem. Chciałybyśmy uspokoić zainteresowanych. Nie kończymy jeszcze opowiadania, chociaż faktycznie ja, Agnes rozważałam rezygnację. Jednak Agatka ma dar przekonywania i zgodnie z początkowym zamierzeniem niebawem na blogu pojawi się kolejny, trzecie rozdział historii o Hanie i Piotrze. Jutro bądź w przeciągu weekendu powinno coś się pojawić, ale nic nie obiecujemy.  Pozdrawiamy! Agatka & Agnes

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 2 "Wschód słońca" VI



-Zostaw mnie!- krzyknęła wystraszona Hana odskakując w bok.

-Ciociu! To ja. Nie bój się.-powiedziała zdyszana Tosia.

-Przepraszam.- odparła chrypiąc blondynka patrząc na dziewczynkę przepełnionymi łzami błękitnymi oczyma.-Musiałaś się wystraszyć.


             Soszyńska tylko nieśmiało uśmiechnęła się do Goldberg i przysiadła na trawie obok niej.


-Pobiegłaś za mną? Dlaczego?- zapytała wprost ginekolog ocierając rękawem mokre policzki.

-Uciekłam tacie, bo chciał Cię później sam poszukać. Powiedział, że musisz mieć czas, żeby sobie pomyśleć i uspokoić.

-Miał rację. Poza tym to niebezpieczne, żebyś sama chodziła po lesie. To nie jest miejsce dla dziecka.

-To chodź! Wrócimy razem do taty albo do domku.

-Tosiu- zwróciła się do dziewczynki chwytając jej twarz w obie dłonie.- Ta cała sytuacja jest bardzo trudna. Wiesz, co działo się jeszcze jakiś czas temu w moim życiu. Sama widzisz, że nie jestem już taka, jak wtedy, gdy się poznałyśmy.

-No i co z tego? Przecież i tak cię kochamy.

-Wiem, wiem o tym.- wyszeptała wzruszona. Kontynuowała  starając się opanować emocje.- Udowadniacie mi to cały czas. Tylko, że ja już nie potrafię dać Wam tego samego. Jedynie sprawiam Wam przykrość.

-Wcale nie. Tata jest przy Tobie taki uśmiechnięty.

-To tylko pozór. Ma ze mną sporo problemów. Powiedziałam wiele przykrych słów i zrobiłam mu dużo złych rzeczy.- powiedziała kręcąc przecząco głową.- To zostaje niestety na zawsze tutaj, w sercu.- kończąc położyła Tosi dłoń na klatce piersiowej.

-Wstawaj. Odprowadzę Cię na miejsce.


                Goldberg wstała z ziemi i wyciągnęła rękę w stronę małej. Leniwie ruszyły w stronę skraju lasu. Przez cały czas milczały.


-Hana, Tosia!- usłyszały po dobrych 10 minutach marszu.- Gdzie wyście były? Szukałem Was i się martwiłem.


                 W ich stronę biegł Piotr. Widać było na jego twarzy zdenerwowanie mieszające się ze strachem.


-Nic Wam się nie stało? Wszystko ok?

-Jak widzisz wszystko dobrze.- odpowiedziała Hana przerywając tym samym wywód mężczyzny.- No to Tosiu wracaj z tatą na te kajaki, a ja wracam do domku.

-Co? Ty chyba zwariowałaś, jeśli myślisz, że puszczę Cię teraz samą przez ten las. Będzie jeszcze kiedyś okazja, żeby tu przyjechać i popływać.

-Właśnie. Tata ma rację. Poza tym i tak nie mam już ochoty na te kajaki.

-Jak chcecie.- odparła obojętnie dziewczyna. Dodając cicho do Piotra.- Tylko jakoś wcześniej nie przeszkadzało Ci to, że sama wybiegłam do tego lasu. Byłeś zajęty tą cizią od łódek.


             Gawryło zmieszał się całkowicie na słowa ukochanej. W tym czasie Tosia szła już przed parą w stronę przystani. Poszli za nią. Atmosfera między nimi w dalszym ciągu była napięta. Nie odzywali się do siebie. Pierwszy nie wytrzymał chirurg.


-Możesz wreszcie przestać. Zachowujesz się jak dziecko.- powiedział chwytając ją w łokciu.

-Puść mnie. Poza tym nie mam zamiaru o tym z Tobą rozmawiać, a już na pewno nie przy Tosi.- stwierdziła ucinając ginekolog wyrywając rękę z jego uścisku. 


              Maszerowali ponad 30 minut. Dziewczynka starała się jakoś załagodzić sytuację widząc, że zarówno Hana, jak i Piotr są w nie najlepszych humorach. Co chwilę starała się ich oboje wciągnąć w rozmowę, ale nie wychodziło jej to. Gdy już dotarli na miejsce każde z nich zajęło się sobą. Tosia z Haną zaczęły przygotowywać na szybko jakiś posiłek, a Piotr w tym czasie pakował ich rzeczy. Gdy zjedli uporządkowali do końca domek i wpakowali bagaże do samochodu. Zdali stancje i udali się w podróż do Warszawy. Soszyńska podobnie jak w poprzednią stronę szybko usnęła. Lekarka ciągle wpatrywała się w boczną szybę. Brunet natomiast skupił się na jeździe samochodem. Ciszę przerwało tylko grające radio. Gdy już dojeżdżali do stolicy rozdzwonił się telefon lekarza. Pospiesznie zaczął szukać komórki w kieszeniach. W końcu wyciągnął ją i spojrzał na wyświetlacz. 


-Hana mogłabyś?- zwrócił się błagalnie do kobiety.


            Ta tylko przewróciła oczami i wzięła telefon od mężczyzny. 


-Cześć Magda. Piotr prowadzi i nie mógł sam odebrać.

-….

-No tak. Już wracamy do Warszawy. Powinniśmy być jakoś do godziny na miejscu.

-….

-No to dobrze. Może umówimy się tam w kawiarni koło ciebie?

-…

-Dobrze. Zadzwonimy jak już będziemy i zaczekamy na ciebie.

-….

-Cześć.


              Blondynka skończyła dosyć szybko rozmowę. Musiała przyznać, że była kochanka jej faceta była dla niej dziwnie miła. Może jednak się zmieniła. 

-Magda prosiła, żebyśmy przywieźli od razu Tosię, bo jej rodzice przyjeżdżają w odwiedziny wieczorem i chce, żeby mała już była w domu.


-No to ok. Mamy przyjechać tam do niej tak?

-Tak. Do tej kawiarni na osiedlu. O 17 powinna po nią być.- powiedziała dziewczyna wrzucając telefon do schowka i wróciła do swojej przerwanej czynności.


              Już godzinę później byli już lodziarni. Usiedli przy stoliku.


-To co macie na coś ochotę?- zapytał mężczyzna.

-Kupisz mi lody?- odparła Tosia.

-To leć sobie wybrać i zaraz przyjdę. A Ty coś chcesz?- zwrócił się do Hany.

-Nie dzięki.- odpowiedziała nie patrząc nawet na niego.


            Zrezygnowany poszedł w  ślad za córką. Dziewczyna została sama przy stoliku. Była zmęczona tym wszystkim. Po chwili Piotr z małą wrócili ze swoimi zamówieniami.  Usiedli obok niej i zajęli się jedzeniem. Żartowali  i rozmawiali przy okazji. Hana wyłączyła się całkowicie i przez okno wypatrywała Magdy. Zastanawiała  przy okazji nad tym, jak będzie teraz wyglądało jej życie. Nie umiała dojść do żadnych nowych wniosków. Nie miała obecnie żadnego celu. Straciła sens życia. 


-Ciociu, kiedy będę mogła znowu do Was przyjechać? Ten weekend był świetny.- Hanę z transu wyrwał roześmiany głos siedmiolatki.

-Słucham? To zależy od Twoich rodziców.- odparła krzywo uśmiechając się do dziewczynki.

-Pewnie znowu niedługo się zobaczymy.- obiecał Piotr.


             W oddali zobaczyli zbliżającą się matkę Tosi. Na jej twarzy gościł serdeczny uśmiech.  W jej przypadku było to strasznie dziwne. Młoda Soszyńska natychmiast pobiegła i wtuliła się w ramiona brunetki. Widać było, że stęskniła się za nią. Po krótkiej wymianie grzeczności i rozmowie na temat wyjazdu przyszedł czas na pożegnania. Tosia najpierw wskoczyła na Piotra i mocno go wyściskała dziękując mu za wyjazd. Następnie ku zdziwieniu zebranych to samo spotkało Hanę. Mała mocno się do niej przytuliła i ucałowała w policzek.


-Wiem, że naprawdę kochasz mojego tatę. Mam nadzieję, że się Wam ułoży i będziecie szczęśliwi, tak jak wcześniej. Bardzo bym tego chciała.- wyszeptała dziewczynka do ucha lekarki.


           Goldberg wmurowało. Patrzała tylko na oddalające się postacie Soszyńskich analizując słowa Tosi. 


-Jedziemy do domu?- zapytał Piotr ściskając delikatnie dłoń kobiety wyrywając ją tym samym z zamyślenia.

-Tak.- rzuciła krótką odpowiedziedź i ruszyła do samochodu.


              W ślad za nią udał się Gawryło. Dotarli do mieszkania chirurga. Cały czas nie wypowiedzieli do siebie żadnego słowa. Chociaż oboje strasznie ta cisza denerwowała to nie chcieli pierwsi wyciągać ręki. Jednak w dalszym ciągu wzajemnie byli na siebie wściekli za całą tą wcześniejszą sytuację. Każde z nich zamknęło się w osobnym pokoju. Hana zaszyła się w sypialni, a Piotr siedziała w swoim gabinecie nad papierami. Tak samotnie minęło im całe popołudnie. Wieczorem Goldberg zrobiła kanapki dla siebie i mężczyzny. Jednak nie chciała z nim spotkać, więc szybko wróciła do siebie.  Po kolacji jedynie przebrała się w piżamę i wskoczyła pod kołdrę. Była strasznie zmęczona. Słyszała jeszcze krzątającego się po mieszkaniu Gawryłę i po krótkim czasie usnęła.  


         Dookoła było ciemno, a w powietrzu unosił się zapach stęchlizny. Leżała na zimnej podłodze. Była naga. Jej ręce były skute kajdankami.  Nad nią stał On. Zapinał pasek swoich spodni. Cały czas płakała. Nie dowierzała w to, co przed chwilą się stało. Chris niebezpiecznie nachylił się nad nią i uśmiechał się szyderczo. 

-Już nigdy o tym nie zapomnisz. Do końca życia będziesz z tym żyć dziwko.- zaśmiał się tubalnie.


                Otworzyła oczy. Kolejny raz miała ten sam sen. Przetarła dłońmi twarz. Bała się, że słowa tego faceta będą prorocze i już nigdy się od tego nie uwolni. Drżała. Tym razem jednak coś poczuła. Jakby impuls, który spowodował, że musiała coś zrobić. Jakoś zadziałać. Musiała w końcu wziąć się w garść i unormować swoje życie na nowo.  Musiała po raz kolejny ułożyć swoje rozbite na kawałki serce w jedną całość.  Musiała spróbować jeszcze raz.  Wstała szybko z łóżka i niepewnie wyszła z sypialni. Po omacku dotarła do salonu. Na kanapie ujrzała śpiącego Piotra. Wyglądał na równie zmęczonego tym wszystkim, co ona.  Podeszła powoli w jego stronę i kucnęła u jego boku. Oparła swoje czoło o jego ramię, a dłonią pogładziła policzek, który następnie ucałowała. 


-Czemu nie śpisz?- usłyszała zaspany głos mężczyzny.

-Kochaj mnie.- wyszeptała Hana.

-Co?- zapytał patrząc jej w oczy zdziwiony  prośbą płynącą z jej ust.

-Kochaj mnie- powtórzyła niemal niesłyszalnie kobieta.- Pragnę Cię tu i teraz.


                 Nie pozwoliła mu nawet dojść do słowa. Goldberg nachyliła się nad jego twarzą i wpatrując się w jego zielone oczy musnęła delikatnie jego usta. Był zszokowany jej pocałunkiem. Dziewczyna nie widząc z jego strony reakcji ponownie go pocałowała. Tym razem już bardziej namiętnie. Odwzajemnił jej pieszczotę. Przyciągnął ją mocno do siebie.  Wgramoliła się na niego niezdarnie i usiadła na nim okrakiem. Ponownie przylgnęła ustami do niego. Ich języki zaczęły toczyć zacięty bój.  Piotr wplótł obie dłonie w jej włosy i przyciągnął ją maksymalnie do siebie. Kobiecie dosłownie spadł jakiś kamień z serca. Poczuła jego bliskość. Zaczęła totalnie odpływać. Zapomniała o wszystkim. Tego właśnie potrzebowała. Zrozumiała jak tęskniła za jego obecnością. Czując na sobie jego dotyk przypomniał jej się każdy, wspólnie spędzony moment. Wróciły do niej dawne uczucia. Zaczęła nabierać pewności względem niego.  Z każdym gestem przypominała sobie kolejny fragment jego ciała. Zjechała ze swoimi pocałunkami na policzek i dalej ścieżką przez szyję zatrzymując się na jego nieosłoniętym torsie. Jego ręce błądziły po jej delikatnych plecach.  Całych czas wzdrygała się pod jego dotykiem, ale właśnie tego pragnęła.  Gawryło ponownie przyciągnął jej twarz ku sobie. Wpił się w jej usta jednocześnie siadając.  Tym samym Goldberg wylądowała na jego kolanach. Mężczyzna przesunął swoje pieszczoty na jej szyję. Kobieta przymknęła oczy. Oddała mu się całkowicie we władanie. Zdjął z niej luźną koszulkę.  Zjechał ponownie niżej. Pieścił każdą pierś blondynki. Wzmagało się w nich pożądanie.  Ponownie poczuła język ukochanego na swoim obojczyku. Dłonie chirurga zawędrowały  na jej  pośladki. Chwilę później uniosła się w górę. Otworzyła oczy. Zorientowała się, że Piotr trzyma ją na rękach i idzie z nią do sypialni. Uśmiechnęła się jedynie na to i zaczęła delikatnie muskać palcami jego mięśnie na ramionach. Ustami natomiast całowała jego tors. W sypialni opadli na łóżko.  Lekarz położył się na niej. Wgniótł ją swoim ciężarem  w materac. Zsunął powoli z niej spodenki. Zaprzestał wszystkiego. Jej oczy były  całkowicie nieobecne.  Pogładził jej policzek i  patrzył na nią zamglonymi oczyma. Obserwował każdy jej ruch.  Nie był pewny, czy to wszystko idzie w odpowiednią stronę.  Hana oprzytomniała.


-Zrób to.- wyszeptała nieśmiało kobieta.


             Piotr uśmiechnął się ciepło w jej stronę. Wstał i zdjął z siebie bokserki.  Ponownie położył się na dziewczynie. Pocałowali się. Byli gotowi. Poczuła, jak powoli wsuwa się w nią. Zabolało ją, czego wyrazem był grymas na twarzy. Jej ciało nie było przyzwyczajone, a wydarzenia ostatniego czasu dawały o sobie znać. Widocznie wszystko jeszcze nie było wygojone. Strużka krwi popłynęła po jej udzie. Zacisnęła dłonie na jego umięśnionych plecach.  On delikatnie ścisnął jej ramiona i przejechał wzdłuż jej rąk. Przesunął je nad jej głowę i splótł ze sobą ich palce. Poruszali się niespiesznie. Delektowali się sobą po tak długim czasie. Ich ruchy były płynne. Ciche jęki wyrywały się im z ust, a oddechy z każdą chwilą przyspieszały. Krótko później zaczęli szczytować tłumiąc okrzyk spełnienia w pocałunku.  Opadł zmęczony u jej boku. Położyła się tyłem do niego, a mężczyzna niewiele myśląc zagarnął ją do siebie. Wtulił się w jej plecy normując oddech. 

-Dziękuję.- cicho wyszeptała Hana.


            W odpowiedzi Piotr jedynie pocałował jej obojczyk i po chwili zasnął. Jego dłoń spoczęła na jej brzuchu. Goldberg nakryła ją swoją i mocno do siebie przycisnęła. Była bardzo zmęczona, ale szczęśliwa i spełniona.  W jej życiu nastąpił jakiś przełom. Dostała nadzieję, że jest coś w jej życiu, co pomoże jej zapomnieć o wszystkich przykrościach, których doświadczyła. Tosia miała w pełni rację.  Kochają się i potrzebują. Niezależnie od wszystkiego.



Witamy! To już ostatnia część. Mamy nadzieję, że podobało Wam się. Liczymy na Wasze komentarze. Pozdrawiamy! Agatka & Agnes <dla niektórych Znawczyni & Fanatyczka>