-Zostaw mnie!- krzyknęła wystraszona Hana odskakując w bok.
-Ciociu! To ja. Nie bój się.-powiedziała zdyszana Tosia.
-Przepraszam.- odparła chrypiąc blondynka patrząc na
dziewczynkę przepełnionymi łzami błękitnymi oczyma.-Musiałaś się wystraszyć.
Soszyńska tylko nieśmiało uśmiechnęła się do Goldberg i
przysiadła na trawie obok niej.
-Pobiegłaś za mną? Dlaczego?- zapytała wprost ginekolog
ocierając rękawem mokre policzki.
-Uciekłam tacie, bo chciał Cię później sam poszukać. Powiedział,
że musisz mieć czas, żeby sobie pomyśleć i uspokoić.
-Miał rację. Poza tym to niebezpieczne, żebyś sama chodziła
po lesie. To nie jest miejsce dla dziecka.
-To chodź! Wrócimy razem do taty albo do domku.
-Tosiu- zwróciła się do dziewczynki chwytając jej twarz w
obie dłonie.- Ta cała sytuacja jest bardzo trudna. Wiesz, co działo się jeszcze
jakiś czas temu w moim życiu. Sama widzisz, że nie jestem już taka, jak wtedy,
gdy się poznałyśmy.
-No i co z tego? Przecież i tak cię kochamy.
-Wiem, wiem o tym.- wyszeptała wzruszona. Kontynuowała starając się opanować emocje.- Udowadniacie
mi to cały czas. Tylko, że ja już nie potrafię dać Wam tego samego. Jedynie sprawiam
Wam przykrość.
-Wcale nie. Tata jest przy Tobie taki uśmiechnięty.
-To tylko pozór. Ma ze mną sporo problemów. Powiedziałam
wiele przykrych słów i zrobiłam mu dużo złych rzeczy.- powiedziała kręcąc
przecząco głową.- To zostaje niestety na zawsze tutaj, w sercu.- kończąc
położyła Tosi dłoń na klatce piersiowej.
-Wstawaj. Odprowadzę Cię na miejsce.
Goldberg
wstała z ziemi i wyciągnęła rękę w stronę małej. Leniwie ruszyły w stronę
skraju lasu. Przez cały czas milczały.
-Hana, Tosia!- usłyszały po dobrych 10 minutach marszu.-
Gdzie wyście były? Szukałem Was i się martwiłem.
W ich
stronę biegł Piotr. Widać było na jego twarzy zdenerwowanie mieszające się ze
strachem.
-Nic Wam się nie stało? Wszystko ok?
-Jak widzisz wszystko dobrze.- odpowiedziała Hana
przerywając tym samym wywód mężczyzny.- No to Tosiu wracaj z tatą na te kajaki,
a ja wracam do domku.
-Co? Ty chyba zwariowałaś, jeśli myślisz, że puszczę Cię
teraz samą przez ten las. Będzie jeszcze kiedyś okazja, żeby tu przyjechać i
popływać.
-Właśnie. Tata ma rację. Poza tym i tak nie mam już ochoty
na te kajaki.
-Jak chcecie.- odparła obojętnie dziewczyna. Dodając cicho
do Piotra.- Tylko jakoś wcześniej nie przeszkadzało Ci to, że sama wybiegłam do
tego lasu. Byłeś zajęty tą cizią od łódek.
Gawryło
zmieszał się całkowicie na słowa ukochanej. W tym czasie Tosia szła już przed parą w stronę przystani. Poszli za nią. Atmosfera między nimi w dalszym ciągu
była napięta. Nie odzywali się do siebie. Pierwszy nie wytrzymał chirurg.
-Możesz wreszcie przestać. Zachowujesz się jak dziecko.-
powiedział chwytając ją w łokciu.
-Puść mnie. Poza tym nie mam zamiaru o tym z Tobą rozmawiać,
a już na pewno nie przy Tosi.- stwierdziła ucinając ginekolog wyrywając rękę
z jego uścisku.
Maszerowali
ponad 30 minut. Dziewczynka starała się jakoś załagodzić sytuację widząc, że
zarówno Hana, jak i Piotr są w nie najlepszych humorach. Co chwilę starała się
ich oboje wciągnąć w rozmowę, ale nie wychodziło jej to. Gdy już dotarli na
miejsce każde z nich zajęło się sobą. Tosia z Haną zaczęły przygotowywać na
szybko jakiś posiłek, a Piotr w tym czasie pakował ich rzeczy. Gdy zjedli
uporządkowali do końca domek i wpakowali bagaże do samochodu. Zdali stancje i
udali się w podróż do Warszawy. Soszyńska podobnie jak w poprzednią stronę
szybko usnęła. Lekarka ciągle wpatrywała się w boczną szybę. Brunet natomiast
skupił się na jeździe samochodem. Ciszę przerwało tylko grające radio. Gdy już
dojeżdżali do stolicy rozdzwonił się telefon lekarza. Pospiesznie zaczął szukać
komórki w kieszeniach. W końcu wyciągnął ją i spojrzał na wyświetlacz.
-Hana mogłabyś?- zwrócił się błagalnie do kobiety.
Ta tylko
przewróciła oczami i wzięła telefon od mężczyzny.
-Cześć Magda. Piotr prowadzi i nie mógł sam odebrać.
-….
-No tak. Już wracamy do Warszawy. Powinniśmy być jakoś do
godziny na miejscu.
-….
-No to dobrze. Może umówimy się tam w kawiarni koło ciebie?
-…
-Dobrze. Zadzwonimy jak już będziemy i zaczekamy na
ciebie.
-….
-Cześć.
Blondynka
skończyła dosyć szybko rozmowę. Musiała przyznać, że była kochanka jej faceta
była dla niej dziwnie miła. Może jednak się zmieniła.
-Magda prosiła, żebyśmy przywieźli od razu Tosię, bo jej
rodzice przyjeżdżają w odwiedziny wieczorem i chce, żeby mała już była w domu.
-No to ok. Mamy przyjechać tam do niej tak?
-Tak. Do tej kawiarni na osiedlu. O 17 powinna po nią być.- powiedziała
dziewczyna wrzucając telefon do schowka i wróciła do swojej przerwanej
czynności.
Już
godzinę później byli już lodziarni. Usiedli przy stoliku.
-To co macie na coś ochotę?- zapytał mężczyzna.
-Kupisz mi lody?- odparła Tosia.
-To leć sobie wybrać i zaraz przyjdę. A Ty coś chcesz?- zwrócił
się do Hany.
-Nie dzięki.- odpowiedziała nie patrząc nawet na niego.
Zrezygnowany
poszedł w ślad za córką. Dziewczyna
została sama przy stoliku. Była zmęczona tym wszystkim. Po chwili Piotr z małą
wrócili ze swoimi zamówieniami. Usiedli
obok niej i zajęli się jedzeniem. Żartowali
i rozmawiali przy okazji. Hana wyłączyła się całkowicie i przez okno
wypatrywała Magdy. Zastanawiała przy
okazji nad tym, jak będzie teraz wyglądało jej życie. Nie umiała dojść do
żadnych nowych wniosków. Nie miała obecnie żadnego celu. Straciła sens życia.
-Ciociu, kiedy będę mogła znowu do Was przyjechać? Ten weekend
był świetny.- Hanę z transu wyrwał roześmiany głos siedmiolatki.
-Słucham? To zależy od Twoich rodziców.- odparła krzywo
uśmiechając się do dziewczynki.
-Pewnie znowu niedługo się zobaczymy.- obiecał Piotr.
W oddali
zobaczyli zbliżającą się matkę Tosi. Na jej twarzy gościł serdeczny
uśmiech. W jej przypadku było to
strasznie dziwne. Młoda Soszyńska natychmiast pobiegła i wtuliła się w ramiona
brunetki. Widać było, że stęskniła się za nią. Po krótkiej wymianie grzeczności
i rozmowie na temat wyjazdu przyszedł czas na pożegnania. Tosia najpierw
wskoczyła na Piotra i mocno go wyściskała dziękując mu za wyjazd. Następnie ku
zdziwieniu zebranych to samo spotkało Hanę. Mała mocno się do niej przytuliła i
ucałowała w policzek.
-Wiem, że naprawdę kochasz mojego tatę. Mam nadzieję, że się
Wam ułoży i będziecie szczęśliwi, tak jak wcześniej. Bardzo bym tego chciała.-
wyszeptała dziewczynka do ucha lekarki.
Goldberg
wmurowało. Patrzała tylko na oddalające się postacie Soszyńskich analizując
słowa Tosi.
-Jedziemy do domu?- zapytał Piotr ściskając delikatnie dłoń
kobiety wyrywając ją tym samym z zamyślenia.
-Tak.- rzuciła krótką odpowiedziedź i ruszyła do samochodu.
W ślad
za nią udał się Gawryło. Dotarli do mieszkania chirurga. Cały czas nie wypowiedzieli
do siebie żadnego słowa. Chociaż oboje strasznie ta cisza denerwowała to nie
chcieli pierwsi wyciągać ręki. Jednak w dalszym ciągu wzajemnie byli na siebie
wściekli za całą tą wcześniejszą sytuację. Każde z nich zamknęło się w osobnym
pokoju. Hana zaszyła się w sypialni, a Piotr siedziała w swoim gabinecie nad
papierami. Tak samotnie minęło im całe popołudnie. Wieczorem Goldberg zrobiła
kanapki dla siebie i mężczyzny. Jednak nie chciała z nim spotkać, więc szybko
wróciła do siebie. Po kolacji jedynie
przebrała się w piżamę i wskoczyła pod kołdrę. Była strasznie zmęczona.
Słyszała jeszcze krzątającego się po mieszkaniu Gawryłę i po krótkim czasie
usnęła.
Dookoła było ciemno, a
w powietrzu unosił się zapach stęchlizny. Leżała na zimnej podłodze. Była naga.
Jej ręce były skute kajdankami. Nad nią
stał On. Zapinał pasek swoich spodni. Cały czas płakała. Nie dowierzała w to,
co przed chwilą się stało. Chris niebezpiecznie nachylił się nad nią i
uśmiechał się szyderczo.
-Już nigdy o tym nie
zapomnisz. Do końca życia będziesz z tym żyć dziwko.- zaśmiał się tubalnie.
Otworzyła oczy. Kolejny raz miała ten sam
sen. Przetarła dłońmi twarz. Bała się, że słowa tego faceta będą prorocze i już
nigdy się od tego nie uwolni. Drżała. Tym razem jednak coś poczuła. Jakby
impuls, który spowodował, że musiała coś zrobić. Jakoś zadziałać. Musiała w
końcu wziąć się w garść i unormować swoje życie na nowo. Musiała po raz kolejny ułożyć swoje rozbite
na kawałki serce w jedną całość. Musiała
spróbować jeszcze raz. Wstała szybko z
łóżka i niepewnie wyszła z sypialni. Po omacku dotarła do salonu. Na kanapie
ujrzała śpiącego Piotra. Wyglądał na równie zmęczonego tym wszystkim, co ona. Podeszła powoli w jego stronę i kucnęła u
jego boku. Oparła swoje czoło o jego ramię, a dłonią pogładziła policzek, który
następnie ucałowała.
-Czemu nie śpisz?- usłyszała zaspany głos mężczyzny.
-Kochaj mnie.- wyszeptała Hana.
-Co?- zapytał patrząc jej w oczy zdziwiony prośbą płynącą z jej ust.
-Kochaj mnie- powtórzyła niemal niesłyszalnie kobieta.-
Pragnę Cię tu i teraz.
Nie
pozwoliła mu nawet dojść do słowa. Goldberg nachyliła się nad jego twarzą i wpatrując
się w jego zielone oczy musnęła delikatnie jego usta. Był zszokowany jej
pocałunkiem. Dziewczyna nie widząc z jego strony reakcji ponownie go
pocałowała. Tym razem już bardziej namiętnie. Odwzajemnił jej pieszczotę.
Przyciągnął ją mocno do siebie.
Wgramoliła się na niego niezdarnie i usiadła na nim okrakiem. Ponownie
przylgnęła ustami do niego. Ich języki zaczęły toczyć zacięty bój. Piotr wplótł obie dłonie w jej włosy i
przyciągnął ją maksymalnie do siebie. Kobiecie dosłownie spadł jakiś kamień z
serca. Poczuła jego bliskość. Zaczęła totalnie odpływać. Zapomniała o
wszystkim. Tego właśnie potrzebowała. Zrozumiała jak tęskniła za jego
obecnością. Czując na sobie jego dotyk przypomniał jej się każdy, wspólnie spędzony moment.
Wróciły do niej dawne uczucia. Zaczęła nabierać pewności względem niego. Z każdym gestem przypominała sobie kolejny
fragment jego ciała. Zjechała ze swoimi pocałunkami na policzek i dalej ścieżką
przez szyję zatrzymując się na jego nieosłoniętym torsie. Jego ręce błądziły po
jej delikatnych plecach. Całych czas
wzdrygała się pod jego dotykiem, ale właśnie tego pragnęła. Gawryło ponownie przyciągnął jej twarz ku
sobie. Wpił się w jej usta jednocześnie siadając. Tym samym Goldberg wylądowała na jego
kolanach. Mężczyzna przesunął swoje pieszczoty na jej szyję. Kobieta przymknęła
oczy. Oddała mu się całkowicie we władanie. Zdjął z niej luźną koszulkę. Zjechał ponownie niżej. Pieścił każdą pierś
blondynki. Wzmagało się w nich pożądanie. Ponownie poczuła język ukochanego na swoim obojczyku.
Dłonie chirurga zawędrowały na jej pośladki. Chwilę później uniosła się w górę.
Otworzyła oczy. Zorientowała się, że Piotr trzyma ją na rękach i idzie z nią do
sypialni. Uśmiechnęła się jedynie na to i zaczęła delikatnie muskać palcami
jego mięśnie na ramionach. Ustami natomiast całowała jego tors. W sypialni
opadli na łóżko. Lekarz położył się na
niej. Wgniótł ją swoim ciężarem w
materac. Zsunął powoli z niej spodenki. Zaprzestał wszystkiego. Jej oczy były całkowicie nieobecne. Pogładził jej policzek i patrzył na nią zamglonymi oczyma. Obserwował
każdy jej ruch. Nie był pewny, czy to
wszystko idzie w odpowiednią stronę.
Hana oprzytomniała.
-Zrób to.- wyszeptała nieśmiało kobieta.
Piotr
uśmiechnął się ciepło w jej stronę. Wstał i zdjął z siebie bokserki. Ponownie położył się na dziewczynie. Pocałowali
się. Byli gotowi. Poczuła, jak powoli wsuwa się w nią. Zabolało ją, czego
wyrazem był grymas na twarzy. Jej ciało nie było przyzwyczajone, a wydarzenia ostatniego
czasu dawały o sobie znać. Widocznie wszystko jeszcze nie było wygojone.
Strużka krwi popłynęła po jej udzie. Zacisnęła dłonie na jego umięśnionych plecach. On delikatnie ścisnął jej ramiona i
przejechał wzdłuż jej rąk. Przesunął je nad jej głowę i splótł ze sobą ich
palce. Poruszali się niespiesznie. Delektowali się sobą po tak długim czasie. Ich
ruchy były płynne. Ciche jęki wyrywały się im z ust, a oddechy z każdą chwilą
przyspieszały. Krótko później zaczęli szczytować tłumiąc okrzyk spełnienia w
pocałunku. Opadł zmęczony u jej boku.
Położyła się tyłem do niego, a mężczyzna niewiele myśląc zagarnął ją do siebie.
Wtulił się w jej plecy normując oddech.
-Dziękuję.- cicho wyszeptała Hana.
W
odpowiedzi Piotr jedynie pocałował jej obojczyk i po chwili zasnął. Jego dłoń spoczęła
na jej brzuchu. Goldberg nakryła ją swoją i mocno do siebie przycisnęła. Była
bardzo zmęczona, ale szczęśliwa i spełniona.
W jej życiu nastąpił jakiś przełom. Dostała nadzieję, że jest coś w jej
życiu, co pomoże jej zapomnieć o wszystkich przykrościach, których
doświadczyła. Tosia miała w pełni rację.
Kochają się i potrzebują. Niezależnie od wszystkiego.
Witamy! To już ostatnia część. Mamy nadzieję, że podobało
Wam się. Liczymy na Wasze komentarze. Pozdrawiamy! Agatka & Agnes <dla niektórych
Znawczyni & Fanatyczka>
CO TO ZNACZY, ŻE OSTATNIA CZĘŚC ?!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńL.
ej dajcie więcej ! te opowiadanie wyszło wam świetnie :)
OdpowiedzUsuńsuper ale czemu koniec ? dalej piszcie o tym co w dzisiejszym opowiadaniu nie zmieniajcie tematu bo fajny !!! :)
OdpowiedzUsuńno nieo no , kończycie !! :( ;( chyba sobie utnę łeb , piszcie dalej , to najlepsz eopowiadanie jaki eczytałam <3
OdpowiedzUsuńHa ha ha ha ha.
OdpowiedzUsuńDokładnie.
UsuńJaki koniec?
OdpowiedzUsuńNie nie nie. Proszę, tylko nie koniec!
Bardzo dojrzałe dziewczyny przenosić ekscesy z forum na bloga. BRAWO!
OdpowiedzUsuńTakim gówniarskim zachowaniem na pewno nazbieracie sobie czytelników. Śmiech na sali ;)
OdpowiedzUsuńGimbaza ;/
OdpowiedzUsuńWidzę, że dojrzałość przez was przemawia. :D
OdpowiedzUsuńPiszcie dalej! Końcówka świetna!
OdpowiedzUsuńMyślałem, że jesteście jednak trochę bardziej dojrzałe, a tu taka niespodzianka.
OdpowiedzUsuńZ tą Fanatyczką to się zgodzę.
OdpowiedzUsuńBłagam nie kończcie 8)
OdpowiedzUsuńnie za bardzo wzielyscie do siebie to co ktos niby napisal na forum? co tak naprawde nie było skierowane do Was.. ? nikt nie miał na celu Was uradzic, tak mysle ;)
OdpowiedzUsuńto opowiadanmie jest tak swietne, że chyba szkoda by bylo porzucic je przez jakies nieporozumienie?
przemyslcie to.. fani czekają!