Idealna związek - przetrwa wszystko ?

Idealna związek - przetrwa wszystko ?

niedziela, 28 września 2014

   Niestety mam złe wiadomości. Jak na razie nie pojawi się nic nowego. Nie mam czasu na pisanie nowych części, muszę się skupić na szkole. Wiem, że czekaliście tyle czasu, jest mi na prawdę przykro. Przepraszam ! Mogę Wam obiecać, że w każdej wolnej chwili będę próbowała coś tworzyć i na pewno opublikuje to. Mam nadzieję, że zrozumiecie mnie :*

Pozdrawiam Agatka ! :*

niedziela, 24 sierpnia 2014

Ale mam pecha.... :(

Chciałam Wam powiedzieć, że jak na razie nie wiem kiedy pojawi się następna część. Zepsuł mi się komputer i nie mam gdzie napisać kolejnego posta.... Nie chcę pisać na telefonie, ponieważ nie mogę zobaczyć czy będzie dobrze z edytowany.
Na prawdę przepraszam Was z całego serca ! Czekaliście tak długo, a tu znowu takie coś :(
Jak odzyska laptopa, to od razu pojawi się coś nowego ! :)

Pozdrawiam Agatka :***

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

" Wybór " 1

       " Wrócę "...... Najgorsze słowo jakie mogło zaistnieć. Czemu akurat Oni, czemu Ich związek musi przechodzić przez wszystko co najgorsze. W tym momencie w głowie Piotra było milion myśli.
      W jednej chwili chwycił za komórkę i wybrał Jej numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci...... nic. Co on ma teraz zrobić. Od pewnego czasu czuł, że to małżeństwo się rozpada. Pojawienie się Martynki  zniszczyło wszystko. Hana wpadła w depresję. Nie poradziła sobie po stracie dziecka, nikt jej nie wspierał w żadnej  decyzji, nawet Gawryło.

      Pewnego wieczoru siedziała sama w domu. Lekarz miał jeszcze jakąś operację. Myślała jak ma zacząć rozmowę, na temat tego wszystkiego co się ostatnio wydarzyło. Chciała wyjaśnić z nim wszystko, bo czuła, że dłużej nie da rady. Dobrze wie, że źle postąpiła. Za bardzo skupiła się na sobie i swoich potrzebach. Zapomniała o swoim mężu, który zawsze był i będzie przy niej. Może na niego liczyć w każdej sytuacji, nawet tej bez wyjścia. Związek powinien opierać się na zaufaniu i wzajemnej wyrozumiałości. Ona chyba za bardzo przegięła, Piotr był w stosunku do niej za bardzo wyrozumiały. Ma przy sobie mężczyznę swojego życia, który jest zakochany w niej po uszy. Ale lada moment nie wytrzyma...

     Usłyszała dźwięk kluczy w zamku.
- Hej, już jestem. - pochylił się i pocałował w ją w policzek
- Hej i jak operacja ?
- Były małe komplikacje, ale już wszystko ok. Wiki kontroluje sytuację. Jest coś na kolacje ?
- Tak, oczywiście. Musisz tylko odgrzać. - uśmiechnęła się i odwróciła wzrok na telewizor, Piotr skierował się do kuchni - Piotr musimy porozmawiać.... - powiedziała po chwili
- Coś się stało ? - zapytał zaskoczony
- Nie, a właściwie tak. Sam dobrze wiesz co się ostatnio działo. Nasz związek nie wytrzyma tego. Nie przerywaj mi proszę....
- Dobrze.
- Nie wiem od czego zacząć.... Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży nie mogłam w to uwierzyć. Nie byłam na to przygotowana. Gdy spojrzałam na ekran i zobaczyłam tą kruszynkę, od razu ja pokochałam. Wiedziałam, że to jest cząstka mnie i Ciebie. Tak bardzo chciałam, abyś był ze mną w tych chwilach. - z oczu dziewczyny spływały łzy, te uczucia tkwiły w niej tyle czasu - Może los tak chciał, że to wszystko się stało... Wiem, że życie jest okrutne i zawsze będziemy skazani na wszelkie zmiany jakie są nam pisane. Cierpiałam bardzo i nikt nie mógł mi pomóc, oprócz ciebie. Brakował mi Twojego ciepła, Twojego dotyku, chciałam być bezpieczna. - Piotr w tym momencie przytulił  do siebie kobietę - Nigdy się nie pogodziłam z ta stratą do końca i nie pogodzę. A teraz, gdy Paula była w szpitalu, gdy zobaczyłam tą małą. Poczułam w głębi siebie, że Ona może być nasz. Nie umiem tego wyjaśnić, ale tak było. Ta dziewczyna nie chciała jej, widziałam to. A w domu te Twoje spojrzenie... Wiedziałam, że jej nie chcesz. Nigdy jej nie będziesz kochał tak jak własnego dziecka. Musiałam to zrobić. Musiałam ja oddać, chociaż pokochałam ją jak własną córkę. Od zawsze pragnę być mamą, a teraz kiedy jesteśmy małżeństwem nie mogę ! Rozumiesz !! - Hana wpadła w histerię, Piotr nie wiedziała co się dzieje, nie chciał jej jeszcze bardziej denerwować i teraz on wkroczył
- Siadaj i teraz Ty mnie posłuchaj ! Wiem jak bardzo pragniesz zajść w ciąże, ale tak nie można rozumiesz ! Nie możesz płacić za cudze dzieci. Nie możesz mnie obwiniać za to wszystko. Pragnę być tatą, tak samo jak Ty mamą. I w tym momencie nic Cię nie tłumaczy. Musisz uzbroić się w cierpliwość i czekać...  A to co robisz z naszym związkiem.... - spojrzała na niego zaskoczona - Tak Hana Ty robisz ! Kocham Cię, ale musisz się zdecydować. Ja Ci w niczym nie pomogę. Teraz krok należy do Ciebie. Mam dzieję, że postąpisz właściwie... - wyszedł, trzaskając drzwiami

     Zostawił mnie, zostawił mnie samą..... Tego się najbardziej bałam....

     Tej nocy nie mogła zasnąć, Piotr wrócił nad ranem. O siódmej ubrała się i pojechała do pracy. 

     Gdy wrócił nad ranem wiedział, że nie śpi. Słyszał jak płacze, ale nie mógł jej nawet dotknąć. To było straszne uczucie, ale sama tego chciała. 

    Od tego wieczoru wszystko się zmieniło. Nie rozmawiali ze sobą. Hana zamknęła się w sobie. Nie rozmawiała z nikim o swoich uczuciach. Teraz kiedy wyjechała, nikt nie wie gdzie.

     - Hana, Miri musiała wyjechać na wojnę.
- Mamo, ale jak to ? Gdzie ? - siedziała na kanapie zdezorientowana, walizka stała przy drzwiach
- Dobrze wiesz co się dzieje na Ukrainie, potrzebni byli ludzie i nadal są. Dostała rozkaz i musiała wyjechać.
- Nadal są ? - powtórzyła Goldberg
- Tak kochanie, chyba nie chcesz mi powiedzieć.....
- Nie wiem mamo. Przyjechała do  Was, aby coś przemyśleć. A teraz.... Przepraszam jestem zmęczona, mogę iść do swojego pokoju, aby się przebrać ?
- Tak, oczywiście. Hana !
- Tak ? - odwróciła się
- Cieszę się, że przyjechałaś. Tęskniłam. - zbliżyła się do swojej córki
- Ja też ! - w tym momencie przytuliły się do siebie

     Ta noc miała być inna. Z dale od domu, od męża. Może to jakiś znak. Może powinna pojechać na front. Tak, tak to jest bardzo niebezpieczne w dzisiejszych czasach.  Ale skoro ma to zmienić moje życie, chcę odciąć się od ludzi. Właśnie po to przyjechała tu. Chce wszystko przemyśleć.  W obecnej sytuacji chyba podejmę właściwą decyzję.  A Piotr.... No właśnie, jeżeli umrę.... Nie mam pojęcia !

     Na zegarku 4:30 w ręku trzyma długopis i coś pisze. Łzy lecą jej po policzkach. Nie może się uspokoić. Czemu to jest takie trudne.

   Rano wstała, umyła się, spakowała do końca i z walizką w ręku skierowała się do kuchni. Na stole stały już kanapki, z herbatą. Mama Hany usiadła na przeciwko.
- Cześć mamo !
- Witaj, jak się spało ?
- Dobrze -  musiała wymusić uśmiech, nie mogła pokazać własnej matce, że ta decyzja, którą podjęła jest bardzo trudna - Mamo, muszę Ci coś powiedzieć. A gdzie jest Travis ?
- Musiał wcześniej wyjść do kliniki.
- Szkoda, chciałam Wam obydwojgu o tym powiedzieć. Wyjeżdżam na front. Muszę to zrobić. Proszę nie zatrzymuj mnie, bo i tak nie zostanę. - Hana złapała matkę za rękę, widziała, że nie chce się z tym pogodzić - Przekaż to Travisowi dobrze ?
- Hana szanuję Twoje zdanie, ale musisz mnie zrozumieć. Dwie córki na wojnie.... - rozpłakała się
- Mamo, przepraszam, ale to jest moje życie i proszę Cię zrozum. Nie mogę dłużej tak, muszę coś zmienić. Myślę, że to właściwa decyzja. Gwarantuję Ci, że nic mi się nie stanie. Wszystko będzie dobrze mi i Miri. Zaufaj mi.- wstała i przytuliła płacząca kobietę
- Córeczko zawsze Ci ufam. Ale musisz mi coś obiecać. Jak to wszystko się skończy, przyjedziesz do nas tu.
- Oczywiście ! - Hana tez się teraz rozpłakała jak małe dziecko, wiedziała, że postępuje właściwie.
 
     Po czułych pożegnaniach, skierowała się do taksówki.  Wiedziała, że jedna przygoda w jej życiu właśnie się kończy, a druga zaczyna. Tylko nie wiedziała czy wybrała właściwą drogę....

" Musisz się przyzwyczaić do tego, że przed najważniejszymi skrzyżowaniami naszego życia nie ma żadnych znaków ostrzegawczych " -  ta myśl chodziła jej ciągle po głowie..... Strasznie się bała, ale takie jest życie....

Jest pierwsza część !! :) Mam nadzieję , że spodoba się Wam. Akcja się jeszcze bardziej rozkręci w następnych częściach. Komentujcie to największa motywacja ! Jeżeli  macie możliwość to również udostępniajcie bloga, będę niezmiernie wdzięczna !

                                                                                           Pozdrawiam Agatka :)


   

czwartek, 14 sierpnia 2014

Jest tu ktoś ?

Mam dobre wiadomości !
Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany ! Jak widzicie wygląd bloga jest inny. I tworze nowe opowiadanie podoba mi się to coraz bardziej. :) Wiem, że to jest nieskromne, ale jeżeli mam tu coś opublikować to muszę być zadowolona. Ale niestety czegoś mi brakuje, więc mam prośbę do Was jeżeli macie jakieś pomysły co do życia Hany i Piotra to piszcie w komentarzach ! Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda i czeka na to opowiadanie. Myślę, że w  przyszłym tygodniu coś tu się pojawi ! Bądźcie cierpliwi !
                                                                                     Pozdrawiam Agatka !

poniedziałek, 28 lipca 2014

Już niedługo...

Witajcie ! Mam dla Was parę informacji. Jak wiecie Agnes odeszła, nie będę tego komentować, niech to zostanie pomiędzy nami. Jednakże jest mi strasznie przykro, ponieważ wiązałam z tym opowiadaniem przyszłość. :((
Teraz trochę lepsze wiadomości, po wielu przemyśleniach stwierdziłam, że na pewno nie usunę tego bloga.  Prawdopodobnie nie będę kontynuowała tego, chcę zamknąć ten rozdział. Chce stworzyć nowe opowiadanie, oczywiście o Hanie i Piotrze. <3 Niestety na nowe część będziecie musieli troszkę poczekać, ponieważ nie byłam przygotowana na takie coś. Mam nadzieję, że zrozumiecie mnie. Bądźcie czujni,już niedługo ! :))
                                                                                  Pozdrawiam Agatka !

czwartek, 24 lipca 2014

Pożegnanie



Kochani! 
Z ogromnym żalem muszę przekazać Wam, co następuje- w dniu dzisiejszym postanowiłam zakończyć swoją przygodę z tym blogiem. Powody są poważne, ale bardzo Was proszę- nie pytajcie o nie. Dziękuję Wam wszystkim, którzy czytali, komentowali i polubili. Dziękuję Ci Agata za całą pracę nad tą stroną. Pomogłaś mi się przełamać.  Chciałabym Wam przekazać też jeszcze coś dla niektórych może w ramach pocieszenia. Nie kończę swojej przygody z pisaniem. W niedługim czasie poznacie efekt mojej w pełni samodzielnej pracy, tak więc możecie śledzić różne blogi, bo najpewniej się jeszcze spotkamy, czego nie mogę się doczekać, bo radością jest dla Was pisać. Całkiem możliwe jest, że doczekacie się kontynuacji tej historii, ale już nie tutaj. Póki co pożegnam się z Wami tak jak się przywitałam. Coś się kończy i coś się zaczyna! Trzymajcie się ciepło i czekajcie na nowości! Pozdrawiam! 
Agnes

sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 4 "W mroku dnia" V



               Tegoroczna zima zapowiadała się bardzo mroźnie i śnieżnie. Warszawskie ulice stawały się jeszcze bardziej zakorkowane niż ma to miejsce zazwyczaj.  Wszechobecne zaspy powodowały niemałe utrudnienia zarówno dla kierowców jak i pieszych. W jednym z korków stała właśnie Hana. Wszyscy dookoła pieklili się niesamowicie to na ciągle czerwone światło, a to na współuczestników ruchu, którzy akurat w tej chwili otrzymali prawo jazdy i niekoniecznie potrafią poradzić sobie w takich warunkach atmosferycznych. Jej jednak w tej chwili to nie interesowało. Życie dr Goldberg nabrało nowego tempa. Od ponad dwóch miesięcy cieszyła się spokojem u boku Piotra. Liczyła się dla nich teraz tylko chwila, każdy wspólny moment.  Wszystko im się układało. Była szczęśliwa. Dogadywali się ze sobą nad wyraz dobrze. Wszelkie sprzeczki i problemy poszły jakby w niepamięć. Podobnie jak wydarzenia, które do niedawna nie pozwalały Hanie o sobie zapomnieć i w jej głowie wracały niczym bumerang. Wszystko się wyciszyło.  Jechała właśnie z dyżuru do domu. Dzisiaj z Gawryłą miała ustalić, w której restauracji urządzą skromny poczęstunek z okazji ich ślubu. Krótko po jej powrocie do szpitala zdecydowali się na ustalenie daty ślubu. Termin przypadł im dosyć szybko, gdyż akurat jedna z par zrezygnowała i wskoczyli w jej miejsce. Sakramentalne „tak” mieli powiedzieć sobie w ostatnią sobotę przed Bożym Narodzeniem.  Jej myśli krążyły właśnie wokoło tego tematu. 


              Dojeżdżała właśnie pod ich blok. Za oknem była już szarówka. Zamknęła drzwi samochodu i spojrzała w górę. Ujrzała zapalone światło. „Pewnie Piotr wrócił już do domu.”- pomyślała i skierowała swoje kroki do mieszkania. 10 minut później po uporaniu się z wyjątkowo złośliwą sąsiadką w windzie ściągała w przedpokoju buty i płaszcz.


-Cześć Piotr!- krzyknęła w progu salonu.


        Odpowiedziała jej cisza. Weszła głębiej i ujrzała swoje faceta śpiącego na kanapie z pilotem w ręce. Wyglądał uroczo z rozczochraną czupryną i specyficznym grymasem na twarzy. Roześmiała się w duchu i poszedł do niego. Cicho usiadła u jego boku i delikatnie musnęła jego wargi. W mgnieniu oka poczuła na plecach jego dłoń i w jeden chwili znalazła się na jego kolanach. Z zamkniętymi oczami całował ją dalej. Blondynka prawie zaśmiała się na głos.


-Przestań! Co Ty robisz?- próbowała się wyswobodzić z jego ramion.- Czy Ty jesteś całkiem normalny? Dopiero wróciłam do domu, a Tobie zbiera się na amory?

-No tyle czekania to muszę sobie jakoś wynagrodzić.- powiedział otwierają oczy, ale mimo to nie puścił jej.

-No ja rozumiem, że po nocnej zmianie to Ty już jesteś wyspany, ale może chociaż dasz mi się napić i coś zjeść, bo padam totalnie.

-Pozwolę, pozwolę. W kuchni jest obiad.

-To ja może pójdę i zrobię sobie herbaty, a Ty poszukaj czegoś w TV.

-Wiesz ja mam lepsze propozycje niż oglądanie TV, ale może lepiej faktycznie sobie pojedz i czegoś się napij, bo nie będziesz miała siły.- stwierdził puszczając jej oczko. 


          Rozbawił ja całkowicie. Wstała z miejsca i ruszyła do kuchni. Szybko zgarnęła posiłek i wróciła do narzeczonego.  Usiadła na brzegu sofy i wcisnęła swoje nogi wprost na brzuch bruneta. Musiała się jakoś odprężyć. Wygodniej usadowiła się w rogu. Zaczęli rozmawiać o zbliżającym się ślubie.  Gawryło od rana przeszukiwał Internet w nadziei, że uda mu się znaleźć jakąś knajpkę blisko Pałacu Ślubów w dosyć przystępnej cenie. Miał kilka typów. Opowiedziała mniej więcej o tych miejscach i ustalili, że gdy tylko oboje będę mieć wolne to zrobią sobie po nich objazd i zarezerwują któreś z nich.  Lekarkę zaczął morzyć sen. Położyli się wcześniej spać. 


        Na przygotowaniach mijały im kolejne dni. Hana mając kilka dni wolnego zdążyła kupić już sukienkę na ślub. Wybrała skromną przed kolano sukienkę z długim rękawem o delikatnym kolorze ecru. Dodatkowo wypisała i wysłała zaproszenia do rodziny i znajomych, z których część z nich zapowiedziała już swój przyjazd. Ludzi nie miało być dużo. Może 25- 30 osób. 


        Był właśnie piątek. Tego ranka Piotr musiał wyjść wcześniej na dyżur. Była sama w domu. Obudziła się gwałtownie. Było jej strasznie niedobrze. Zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki. Z dobre 10 minut później siedziała na zimnych kafelkach zlana potem. Bardzo ją mdliło. Kolejny z resztą już raz. Musiała chwilę ochłonąć. W głowie zaczęła jej świtać pewna myśl. Z czego do końca nie była zadowolona. Wstała powoli i sięgnęła na półkę z lekami. Wciągnęła spomiędzy nich pudełko. Wysypała zawartość na blat i analizowała sens swojego postępowania. Te 15 minut ciągnęło się dla niej niemiłosiernie. Siedziała na krawędzi wanny i obserwowała trzy wykonane testy. W jej oczach stanęły jej łzy, gdy zorientowała się, że na płytkach testów pojawiają się po dwie czerwone kreski. Była przerażona. Nie chciała mieć dziecka, a teraz jest w ciąży.


        Zachowywała się  jak w transie. Nie potrafiła znaleźć sobie miejsca w domu. Żadnego absorbującego zajęcia, które pomogło by jej zapomnieć o maleństwu, które rozwijało się w niej, ani o rozmowie z Piotrem, którą musiała jak najszybciej przebyć.  Zastanawiała się cały czas co zrobić. Wiedziała jedno, że nie chce i nie będzie matką dla tego dziecka. Za dużo miała obaw, które w dalszym ciągu, choć uśpione to jednak się w niej tliły. Poszła do pracy. Dyżur nie należał do łatwych.  Miała całe tabuny pacjentek, które wymagały natychmiastowej pomocy. Unikała Gawryły przez cały czas w szpitalu. Nie potrafiła spojrzeć mu w tej chwili w oczy. Punkt 17 czekała pod szpitalem. Para miała razem wrócić do domu. Siedziała na ławce i obserwowała bawiące się nieopodal na placu zabaw dzieciaki. Brunet po chwili przyszedł. Patrzał uważnie na nią. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na jego obecność. Pociągnął ją delikatnie za rękę w stronę samochodu. Nie wypuszczał jej dłoni. Była jakaś nieswoja. Milcząca. Pod skórą czuł, że ma jakiś problem, o którym trudno jej rozmawiać. Bał się, że znowu skończy się to dla nich źle. Wrócili do domu. Blondynka całą drogę do mieszkania pogrążona była w swoich myślach. Starał się jakoś nawiązać z nią rozmowę, ale ona nie zwracała na niego uwagi. Nie słuchała go. Podobna atmosfera towarzyszyła im również w mieszkaniu. Miotali się z kąta w kąt. Późnym wieczorem kobieta zebrała się na odwagę. Uznała, że faktycznie nie może przemilczeć tego swojego zachowania. Poza tym obiecali sobie szczerość,  a on zna jej obawy, więc nie powinna bać się przynajmniej jego. Siedział w salonie. Przeglądał coś w laptopie. Przysiadła u jego boku.


-Piotr?- zapytała nieśmiało.- Możemy porozmawiać?

-Jasne!- odparł odkładając komputer na stolik i obrócił się w jej stronę opierając głowę na swoim ramieniu przykładając dłoń do jej policzka.- Coś się stało? Cały dzień zachowujesz się jakoś inaczej.

-Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć.- zaczęła zmieszana.- Jestem w ciąży. Będziemy mieć dziecko. Będziemy rodzicami.

-To wspaniale!- wykrzyknął entuzjastycznie.- To doskonała wiadomość. Nie cieszysz się? Będziemy mieć pełną rodzinę. Damy sobie radę.

-Mówiłam Ci, że ja nie chcę mieć dziecka. Nic się w tej kwestii nie zmieniło.

-Więc, co w tej sytuacji zrobimy? To jest nasze dziecko. Chyba nie chcesz…?- dodał uważnie ją obserwując.

-Nie wiem, Piotr. Muszę to przemyśleć. Musimy razem podjąć jakąś decyzję. – ucięła temat i mocno wtuliła się w niego.


      Objął ją. Nic już nie mówił. Uciekli myślami w przyszłość. Mieli przed sobą trudny czas.

 Agnes&Agatka

czwartek, 19 czerwca 2014

Informacja

Kochani!
Wiemy, że od czasu naszej ostatniej części nic tutaj się nie działo. Jak Martyna napisała w komentarzu pod poprzednią częścią <chwała jej za to> ogarniamy duży projekt z Agatą. Pamiętamy o Was tutaj wchodzących i dziękujemy za przekroczenie bariery 50tyś wejść. Tęsknię za pisaniem, więc postaramy się, aby to, co pojawi się za jakiś czas było jak najlepsze. Jednocześnie zapewniając Was, naszych czytelników, o swojej pamięci musimy poinformować o tym, iż blog ruszy dopiero, kiedy załatwimy wszystkie sprawy bieżące. Do tego czasu musimy go ostatecznie zawiesić, a spodziewać się kolejnej części możecie dopiero po 7.07.2014.

Pozdrawiamy! Agnes&Agatka

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 4 "W mroku dnia" IV



-Piotr! Zatrzymaj się tutaj!- powiedziała stanowczo Hana zbierając się wreszcie na odwagę, aby postawić się na jedną kartę.
-Ale czemu?- zapytał brunet nie wiedząc, o co chodzi kobiecie spoglądając na nią zdezorientowany.
-Po prostu zaufaj i się zatrzymaj.- nakazał.

            Mężczyzna nieco wahał się, ale ostatnie zawierzył się. Przejechał jeszcze kawałek dalej i zatrzymał się na miejscu parkingowym. Goldberg wysiadła bez słowa z samochodu. Gawryło bezwiednie uczynił to samo i już po chwili szli przed siebie. Zeszli powoli w dół w stronę rzeki. Wisła wieczorem była pięknie oświetlona przez dosięgające z ulicy latarnie. Warszawa nocą jest jednym z najpiękniejszy miast. Tak tajemnicza i intrygująca. Spacerowali brzegiem. W pewnym momencie chirurg chwycił ją za rękę. Ona w odpowiedzi wzmocniła jedynie uścisk.  Powietrze otrzeźwiło ich oboje. Dawno już nigdzie ot tak nie chodzili. Mieli teraz siebie. Byli z sobą blisko. Wytworzyła się wkoło nich jakaś magiczna, romantyczna atmosfera. Chłód przyjemnie pieścił ich skórę. Byli tutaj sami. Szli powoli nie martwiąc się niczym. Każde pogrążone we własnych myślach. W końcu Hana nabrała powietrza w płuca. „Teraz albo nigdy.”- pomyślała.

-Boję się o nas, Piotr.- wyznała.
-Czego się boisz?- zapytał szczerze zatroskany mężczyzna.
-My cały czas kłócimy się ze sobą. Nie rozumiemy. To wszystko mnie przerasta.
-Wiesz dobrze, że ze wszystkim poradzimy sobie razem. Pokonywaliśmy już niejedno.
-Ale teraz Piotr to nie jest taka błahostka. To nie jest taki zwykły kryzys.
-Hana, czy Ty sądzisz, że jestem taki głupi i nie wiem, że czegoś mi nie mówisz? Że cały czas coś Cię gryzie i nie umiesz sama sobie z tym poradzić?
-Boję się, że jeśli Ci powiem to nie zrozumiesz i Cię stracę.- powiedziała spuszczając głowę i hamując napływające do oczu łzy.
-Związek właśnie na tym polega.- odparł biorąc jej twarz w dłonie i zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy.- Ludzi są po to razem, aby się wspierać, żeby starać się zrozumieć. Jestem przy Tobie właśnie po to, aby Ci pomagać, doradzać, kiedy tego potrzebujesz. Tylko musisz mi ufać. Pomogę Ci w każdej nawet najtrudniejszej sprawie tylko musisz mi o wszystkim mówić. Nie możemy mieć przed sobą tajemnic. Żadnych.
-Mówiłam Ci już, że mamy inne wizje wspólnej przyszłości, a to jest sprawa zasadnicza.- wypaliła łamiącym się głosem.
-Hana tylko proszę Cię. Uspokój się i powiedz mi wszystko po kolei. To przecież dotyczy naszego wspólnego życia.
-Ja nie mogę mieć dzieci, Piotr.- powiedziała stanowczo.- Nie mogę i nie chcę.
-Ale jak to? Przecież mówiłaś, że wszystko w porządku. A jeszcze niedawno sama chciałaś, żebyśmy zostali rodzicami.- stwierdził zszokowany jej wyznaniem.
-Sam dobrze wiesz, że od tamtego czasu wydarzyło się wiele w naszym życiu. Myślałam, że to już za nami, ale to cały czas we mnie jakoś siedzi i już na zawsze pozostanie. Mogę o tym zapomnieć, ale skutki tego będą się za nami ciągnąć.

            Stanął na środku ścieżki jak wryty. Nie potrafił wydusić z siebie słowa.  Nie poznał jej. Ona tak bardzo się zmieniła w ciągu ostatniego roku. Faktycznie nie była już tą samą kobietą, która pojawiła się tutaj jakiś czas temu. Stała teraz przy nim taka pokiereszowana przez los i odarta z marzeń.  Dopiero teraz to dostrzegł. Mówiła zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy poznawali się.  Wyrwała mu dłoń i poszła przed siebie. Niewiele myśląc pobiegł za nią.

-Stój!- zawołał i gdy tylko się do niej zbliżył wziął ją w swoje ramiona i mocno przytulił.
Zaczęła łkać. Emocje wzięły nad nią górę. Do Piotra dotarło, co chwilę wcześniej próbowała mu przekazać.
-Jeśli naprawdę chcesz mieć dzieci to odejdź ode mnie. Zrozumiem to.- stwierdziła, gdy trochę się uspokoiła, ale dalej mocno się w niego wtulała.
-Nie zostawię Cię. Jesteś dla mnie najważniejsza. Ty i Tosia zawładnęłyście moim życiem i nic tego nie zmieni.- odparł gładząc jej blond włosy.- Powiesz mi coś jeszcze?
-Co mam Ci powiedzieć?- zapytała patrząc na niego zaszklonymi od łez oczyma.
-Wiem, że to dla Ciebie jest trudne. Co tam dokładnie się wydarzyło, Hana? Wiem, że to, co teraz się dzieje ma swoje źródło w tym porwaniu.
-Piotr mówiłam Ci, że ten facet mnie gwałcił.- odpowiedziała nabierając powietrza.- Robił to tak brutalnie. Z czasem zaczęłam sobie wyobrażać, że to Ty jesteś na jego miejscu.
-Ja? Myślisz, że mógłbym…
-Nie. Wiem, że byś mnie nie skrzywdził, ale po prostu myśl, że to z Tobą uprawiam seks pomagała mi nie czuć tak bardzo tego bólu. Później, kiedy trafiłam do szpitala to ubłagałam Darka, aby nikomu nic nie mówił. Chris i tak już nie żył, więc nie poniósł by za to kary, a ja nie chciałam widzieć tego współczucia.
-No, ale skąd pomysł, że nie chcesz mieć dzieci? Jaki tutaj związek między tym wszystkim?
-Otóż taki, że jakiś czas później, gdy byłam na badań u Michała to poszła też do Darka. Zaraz po tym, jak przywieziono mnie do Leśnej Góry po uwolnieniu, poprosiłam Wójcika o to, aby mnie zbadał. To wszystko było porozrywane w środku i bolało. Miałam nadzieję, że się zrośnie i wszystko będzie dobrze, ale właśnie, kiedy po czasie przyszłam do niego znowu to powiedział mi, że rany nie goją się prawidłowo. Jest jasne, że najpewniej nie będę mogła mieć dzieci, a nawet jeśli zdarzyłby się cud i zaszłabym w ciążę to mogłabym jej nie donosić albo dziecko urodziło by się bardzo chore. Tego po prostu bym nie chciała, bo nie przeżyłabym kolejnej straty.
-Ale jest jakaś szansa, że dziecko urodziłoby się zdrowe?
-Niewielka.
-Ale jest. Skoro jest szansa to może warto o to walczyć.
-Nie chcę mieć dziecka, bo boję się, że byłoby narażone na podobne przeżycia do naszych, a na to z natury rzeczy bezbronne dziecko nie zasługuje.
-Dlaczego zakładasz taki pesymistyczny scenariusz? Damy sobie radę. Nasze dziecko będzie zdrowe i szczęśliwe. Zobaczysz. Tylko musimy zaryzykować.
-Proszę Cię. Nie naciskaj na mnie tylko to zrozum.- odparła błagalnie.
-Dobrze. W takim razie temat dziecka jest między nami zamknięty.- powiedział przyciągając ją ponownie do siebie i czule całując.
Ulżyło jej. Stali tak dobrą chwilę delektując się pieszczotami. Każdy ich pocałunek był przepełniony miłością. W końcu kobiecie zrobiło się zimno.
-Wracamy do domu?- zapytał Gawryło wyczuwając drżenie partnerki.
-Tak.- odparła.

            Niespodziewanie lekarz wziął ją na ręce i w pośpiechu zaczął biec do samochodu. Odeszli spory kawałek i w połowie drogi złapał ich deszcz. Biegł tak ze swoją kobieta na rękach. Śmiali się jak para świeżo zakochanych  nastolatków.  Po chwili dopadli do drzwi samochodu.  Uśmiechy nie schodziły im z twarzy, mimo, iż byli przemoczeni do suchej nitki. Od domu dzieliło ich może 20 minut jazdy.  Dzisiaj jednak byli tam dużo szybciej. Ulewa rozszalała się na dobre. Do tego doszły grzmoty i błyskawice.  Pod domem szybko zaparkowali i pędem ruszyli do mieszkania. Nie zwalniając tempa pokonywali kolejne schody na klatce. Piotr otworzył drzwi. Było im zimno. Hana zaczęła już drżeć. Przekraczając próg mieszkania w jednej chwili nieco się ogrzali. Z ich ubrań kapały krople wody, które spływały powoli po ich ciałach. Nie miało to jednak najmniejszego znaczenia. Od momentu, w którym Gawryło zamknął za nimi drzwi patrzyli sobie w oczy. Obojgu świeciły się. Blondynka zaczęła powoli zdejmować z siebie mokre ciuchy. Podobnie postąpił Piotr. Stali naprzeciw siebie niemal nadzy. Pożądanie wzięło górę. Wpiła mu się w usta przyciskając mężczyznę do ściany.  Jego dłonie zawędrowały na jej jędrne pośladki.  Ona natomiast palcami gładziła jego tors i muskała ustami szyję.  Przymknęła oczy. Brunet  zaczął pieścić jej szyję, a jego ręce przemieściły się ku górze. Szybko pozbył się jej stanika.  W tej samej chwili obrócił ich tak, aby to ona stał do niej przodem.  Napierał na nią. Całował jej dekolt i językiem drażnił jej skórę. Z jej ust wydobywały się ciche pomruki przyjemności.  Uwielbiała to.  Następnie jednym ruchem zsunął pozostałą część jej garderoby z bioder.  Dziewczyna przyciągnęła go mocniej do siebie i uczyniła toż samo z jego bokserkami.  Podciągnął jej lewą nogę ku górze i wszedł w nią stanowczo.  Głośno jęknęli oboje. Poruszał miarowo biodrami. Z każdą chwilą rosło w nich podniecenie. Dochodzili do tej cienkiej granicy. Patrzyli sobie cały czas w oczy. Kochali się tak bardzo mocno. Kolejne dreszcze podniecenia wstrząsały ich ciałami. Było im tak gorąco, że zapomnieli już dawno o chłodzie, który czuli po wejściu do domu. Hana wbiła mu paznokcie w barki i odchyliła głowę w tył. On natomiast wsparł swoją na jej ramieniu. Chwilę później poczuła wypełniające jej wnętrze ciepło, które rozbijało jej wnętrze na miliony kawałków.  Zapomniała o wszelkim bólu. Opadli zmęczeni na podłogę. Piotr siedział oparty o ścianę i nie wypuszczał jej ze swoich ramion. Ciężko oddychali. Wyjątkowo długo trwało to zanim ich ciała wróciły do normy.  Pierwsza odzyskała siły blondynka. Wyswobodziła się z jego uścisku i położyła się na ziemi kładąc mu głowę na udach. Patrzała na jego twarz. Położył je dłoń na brzuchu, a drugą gładził jej aksamitne włosy. Chwyciła jego rękę i mocniej przycisnęła ją do siebie. Było jej dobrze i jemu zapewne również. Przymknęła podobnie jak mężczyzna oczy. Po chwili odpłynęła w spokojny sen. Była szczęśliwa i miała nadzieję, że wreszcie ich  życie się ułoży.
 Agatka&Agnes

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 4 "W mroku dnia" III



           Dochodziła już 21. Hana stała przed oknem sali noworodków.  Dzisiejszy dzień był bardzo szalony i sama przed sobą musiała przyznać, że zdarzył się  niemal cud. 


           Wróciły do szpitala. Już od progu zaczepiły ją pielęgniarki. Wzywały ją do pani Kowalskiej, której stan diametralnie się pogorszył. Przeprosiła natychmiast Lenę i pobiegła do jej sali. Jak się okazało kobieta dostała ponownie  krwotoku, a do tego miała silne skurcze porodowe i chwilę wcześniej odeszły jej wody. Goldberg była pewna, że kobieta nie da rady urodzić naturalnie. Nie miała na tyle siły.  Lekarka zrobiła jej USG. Sytuacja skomplikowała się dodatkowo, bo dziecko owinięte było pępowiną.  Wpadła w jakiś amok. Adrenalina podskoczyła jej do góry. Kazała pielęgniarce monitorować tętno płodu. Jednak sama nie potrafiła podjąć żadnej decyzji. Miała świadomość, że na niej spoczywa obowiązek ratowania ich życia, ale czuła się jakby trochę bezradna. Wahała się dobrych kilkadziesiąt minut. Przerażona zbierając kolejne wyniki badań kobiety. Nastąpił moment krytyczny. Tętno dziecka spadło od poziomu, który bez interwencji utrzymujący się dłuższy czas mógł spowodować jego śmierć.


-Proszę przygotować pacjentkę na cito do cesarskiego cięcia.- rzuciła podenerwowana blondynka i sama pobiegła na blok.



           Po niecałych 3 godzinach na świat przyszła córka pani Kowalskiej.  Mała nie płakała.  Pielęgniarka, która odbierała ją z rąk Hany, chciała już zdecydować, iż dziecko urodziło się martwe. Pani doktor aż zakręciło się w głowie. Bała się o tego malucha. Walczyła o życie dziewczynki przez przeszło dwie godziny i miała nadzieję, że walka była wygrana. Udało jej się odwinąć ją ze ścisło przylegającej pępowiny, a stan jej matki był stabilny. Teraz stała i zdenerwowana starała się ją zszyć. Za jej plecami o życie małej Kowalskiej toczyły bój położne. Wreszcie, gdy ona skończyła swoją pracę usłyszała głośny płacz dziecka. Wzruszyła się. Cieszyła się, że udało jej się uratować życie dwóch osób.


           Teraz patrząc na umytą i owiniętą w szpitalną pościel dziewczynkę zastanawiała się, jak ma porozmawiać z Piotrem. Może to, że udało się jej jakoś dokonać prawie niemożliwego w przypadku ich sąsiadki jest znakiem, że między nimi też jest szansa na pogodzenie. Lena miała rację. Musiała szczerze powiedzieć mu, co czuje i myśli, jaka jest jej wizja przyszłości i opowiedzieć mu dokładnie, co działo się z nią od dłuższego czasu. Układała sobie w głowię tą rozmowę. Widok uśmiechniętego malca działał na nią motywująco, a zarazem uspokajająco.

           Wszedł do mieszkania. Zastała go głucha cisza i ciemność. Żadne światło w mieszkaniu nie było zapalone.  Sprawdził dokładnie wszystkie pomieszczenia i nigdzie nie zastał blondynki.  Usiadł zmęczony na kanapie. Sporo myślał nad tym wszystkim. Chciał się z nią pogodzić, ale ona najwyraźniej zdecydowała za niego, że muszą się rozstać.  Przetarł twarz dłońmi. Nie wierzył, że to wszystko między nimi tak może się skończyć.  Za pewne Hana wyprowadziła się i wróciła do starego mieszkania. Postanowił działać. Musiał chociaż spróbować to naprawić. Nie mógł jechać jednak do niej, bo i tak by go nie wpuściła. Ostatnią deską ratunku była wizyta w szpitalu w nadziei, że właśnie tam ją zastanie. Niewiele myśląc wyszedł zamykając mieszkanie i ruszył do pracy. Na miejsce dotarł bardzo szybko. Przeszedł przez prawie wszystkie możliwe pomieszczenia od pokoju lekarskiego, przez izbę przyjęć po jej gabinet i nie umiał jej znaleźć. W zasadzie, kiedy sprawdził na grafiku, czy w ogóle była w pracy to miała rozpisany dyżur, który skończył się kilka godzin prędzej. Nie wiedział właściwie, czemu później szukał dalej, ale czuł, że ona jednak musi tutaj być tylko nie miał pojęcia gdzie.  Usiadł na jednym z tych niewygodnych szpitalnych krzesełek i próbował zebrać myśli. Stwierdził, że może dziewczyna wybrała się na spacer do pobliskiego parku. Wstając wpadł na kogoś.



-O hej Piotr.  A co Ty taki nieobecny? Ludzi jeszcze pozabijasz.- zaśmiała się Wiki.

-Cześć. Nie widziałaś może Hany?- zapytał nie zważając na docinki koleżanki.

-No miała dzisiaj operacje i to nawet dwie. Podobno bardzo ciężki przypadek. Wiesz to chyba ta kobieta z pobicia. Może urodziła.

-Mówisz o Kowalskiej?

-No tak. Chyba tak. Czemu jej szukasz? Co Ty taki zdenerwowany?- zapytała zaintrygowana.

-Nie ważne. Nie wiesz, czy jesteś jeszcze w szpitalu?

-No, a co takie gołąbeczki gruchające i nie wiesz, gdzie Twoja połowica?

-Daruj sobie Wiki. Widziałaś ją?- powiedział poirytowany.

-No ok, ale za wami to się chyba nie nadąży.- stwierdziła dodając po chwili zastanowienia.- Nie jestem pewna, ale powinna się chyba jeszcze gdzieś krzątać po oddziale. Wiesz sam dobrze, że ona nie zostawia pacjentek bez nadzoru, a Darka chyba jeszcze nie ma.

-Dzięki.- rzuciła na odchodne i bez pożegnania pobiegł w stronę sal pooperacyjnych.



              Sprawdził to miejsce, ale również tam jej nie zastał.  Przypomniało mu się, że Consalida wspominała coś o porodzie. Z resztkami nadziei udał się w kierunku oddziału dla noworodków. Przeszedł przez jego próg i rzuciła mu się w oczy znajoma sylwetka odwrócona tyłem do drzwi. Kobieta wpatrywała się w któreś z łóżeczek z niemowlętami.  Ulżyło mu, że ją zobaczył. Niepewnie podszedł do niej. Cała przemowa, którą wcześniej sobie ułożył jakoś nagle uleciała mu z głowy. Stanął tuż obok niej i skierował swój wzrok w ten sam punkt, co ona. Chwycił ją mimowolnie za rękę. Nie wyrwała mu jej. Zdziwił się trochę, bo mimo wszystko dalej byli ze sobą skłóceni.



-Udało Ci się uratować ich życie.- stwierdził z dumą w głosie.

-To cud Piotr. Tutaj nie ma mojej zasługi, gdybym zwlekała jeszcze chwilę to tego malucha by nie było.- powiedziała przekornie.

-Ale to Ty podjęłaś w końcu decyzję. Miałaś tą odwagę, żeby wziąć cudze życie na swoje barki.- odparł.

               Oparła się o niego i przytuliła twarz w jego ramię nie odrywając spojrzenia od dziewczynki.



-Wyprowadziłaś się?- zebrał się w sobie i zadał nurtujące go pytanie.

-Nie. Skąd Ci to przyszło do głowy?- zapytała zdziwiona.

-Bo mieszkanie było praktycznie puste i nie było nigdzie Twoich rzeczy na wierzchu.- odpowiedział szczerze.

-Myślałam o tym, ale stwierdziłam, że jednak nie.

-Dlaczego jednak zostałaś?- drążył.

-Wracajmy do domu. Miałam ciężki dzień.- powiedziała ignorując jego pytanie, na które nie wiedziała dokładnie, jak odpowiedzieć.



             Chciała zyskać na czasie. Odwróciła się do wyjścia i pociągnęła Piotra za sobą.  Poszli w milczeniu do lekarskiego, gdzie Hana szybko się przebrała i zabrała swoja torbę.  Wyszli ze szpitala i ruszyli w drogę do domu. W samochodzie blondynka myślała cały czas nad wyjściem z tej sytuacji.  Co ona mu ma powiedzieć? Jak się zachować? Czy postawić wszystko na jedną kartę? Czy potrafi z nim być naprawdę szczęśliwa? Czy będą umieli stworzyć wspólnie udany związek? A może jednak lepiej byłoby się rozstać i stracić to wszystko, co już zyskała? Tysiące pytań pojawiały się w jej głowie, a nie otrzymywała na niej żadnej odpowiedzi.

Agatka&Agnes