Idealna związek - przetrwa wszystko ?

Idealna związek - przetrwa wszystko ?

czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 3 "Błędne koło" V



         Wyszedł z bloku operacyjnego. Miał dzisiaj ciężki dyżur. Praktycznie nie odchodził od stołu. Był bardzo zmęczony. Przeciągnął się leniwie. Na szczęście jego dyżur dobiegał końca i mógł z czystym sumieniem wrócić do domu i odpocząć. Chociaż po ostatnich spięciach z Haną, nie był do końca pewny, czy będzie mieć tam spokój. Odruchowo wyjął z kieszeni telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Zdziwił się. Miał kilka nieodebranych połączeń od Goldberg. Zmartwił się. Gdyby coś poważnego się nie wydarzyło to lekarka nie zadzwoniłaby do niego. Postanowił jednak nie oddzwaniać. Szybko ruszył do lekarskiego, skąd zabrał swoje rzeczy i równie pośpiesznie udał się w drogę do domu. Po niecałych 20 minutach dojechał na parking. Pozostawił samochód na swoim stałym miejscu i poszedł do klatki. Wspinał się schodach aż na swoje piętro. Włożył klucz do zamka i chciał go otworzyć. Jak się okazało, drzwi były niezamknięte. Przez myśl przeszły mu najczarniejsze scenariusze. Niepewnie nacisnął klamkę i drzwi puściły. Zajrzał do środka. Nic nie wzbudziło jego podejrzeń. Był spokój. Wszedł do mieszkania. Rozejrzał się z przedpokoju i na kanapie ujrzał dziewczynkę. Najwidoczniej swoim wejściem narobił sporo hałasu, gdyż mała odwróciła się w jego stronę nieco wystraszona.


-Cześć Julka! Jesteś sama? Gdzie Hana?- zapytał lekko zaniepokojony, ponieważ nie słyszał żadnych odgłosów dochodzących z pozostałych pomieszczeń.

-Dzień dobry! Pani Hana poszła do mnie do domu, na górę. Chciała zobaczyć, czy coś się stało mojej mamusi.- na te słowa dziewczynka wyraźnie posmutniała, ale uspokoiła się.- Miała niedługo wrócić, ale dalej jej nie ma.
-Aha. A mniej więcej, ile czasu temu tam poszła?

-Nie wiem, ale najpierw do kogoś dzwoniła, ale nikt nie odebrał. Później zadzwoniła po pogotowie.

-Dobrze. To poczekaj tutaj na Nas. Zaraz wrócimy. Nie ruszaj się stąd.- powiedział zmartwiony Piotr, który w jednej chwili ułożył sobie nieodebrane połączenia ze zniknięciem ukochanej.


               Niemal wybiegł z domu. Zamknął za sobą drzwi i podobnie jak Hana jakiś czas temu wspinał się po schodach do mieszkania Kowalskich.  Drzwi dalej były otwarte na oścież. Z bijącym sercem wszedł do środka. Znał rozkład takich mieszkań,, gdyż czasami pomagał sąsiadce mieszkającej obok nich. Jej mieszkanie było identyczne. Instynkt podpowiedział mu, że powinien pierwsze kroki skierować do salonu. Sądząc po całym bałaganie, na który trafił po drodze musiał to być dobry trop.  Gdy stanął w progu największego z pomieszczeń dosłownie zamarł. To, co ujrzał wprawiło go w niesłychaną wściekłość. Oto jakiś facet stał nad jego kobietą i próbował ją rozebrać. Zrozumiał w tym momencie, co czuła, gdy tamten facet wtedy ją zgwałcił. Nie mógł dopuścić, aby przytrafiło się jej to samo. Widać było na ciele Goldberg ślady walki. Musiała się bronić przed napastnikiem. Teraz jednak leżała nieprzytomna. Musiał działać. Wystarczył jeden impuls. Doskoczył do faceta. Ten był kompletnie zdezorientowany. Dał się obezwładnić. Gawryło położył go jednym ruchem na ziemię. Gdy minął pierwszy szok Kowalski zaczął się rzucać.  Wyrwał się chirurgowi i zrzucił go z siebie.  Lekarz jednak nie dał za wygraną. Zaczęli się szamotać. W przypływie adrenaliny Piotr uderzył przeciwnika z całej siły. Mężczyzna ponownie rozłożył się jak długi.  Nie miał siły wstać. Chyba uszedł z niego cały bojowy nastrój. Brunet nie przejmując się nim, czym prędzej zbliżył się do Hany. Sprawdził jej puls. Był dosyć mocny, ale niezbyt dobrze wyglądała. Zaczął ją cucić.  Jednak bez efektów. Kątem oka zauważył leżącą nieopodal drugą kobietę w zaawansowanej ciąży. Był dumny, że Goldberg odważyła się tutaj przyjść sama i udzieliła w nerwach aż tak fachowej pomocy. Nie był jednak w stanie skupić się na stanie rudej. Interesowała go tylko blondynka. Usłyszał szmery dochodzące z korytarza. Chwilę później w drzwiach pokoju stanęli sanitariusze wraz z lekarką.


-Piotr? Co ty tutaj robisz?-  zapytała szybko Agata.

-Nie ważne. Zajmijcie się nimi. Nie wiem dokładnie, co tutaj zaszło.- odparł szybko.

-Piotr…- do jego uszu dobiegł ciszy zachrypiały głos.

-Spokojnie jesteś już bezpieczna.- powiedziała patrząc na nią zatroskany. 
Dalej nie otwierała oczu, ale pewne było, że nic nie zagraża jej życiu.


               Cała reszta działa się szybko. Nie zwracał najmniejszej uwagi na nic, co działo się dookoła. Zarejestrował jedynie, że na noszach wyniesiono Kowalską, a jej pożal się Boże męża zabrała zaalarmowana policja, która przyjechała kilka minut po kartce. Gawryło sam zajął się Haną. Niewiele jednak mógł zrobić na miejscu. Musiał zawieźć ją do szpitala. Delikatnie podniósł dziewczynę i zniósł po schodach do samochodu. Położył ją na tylnym siedzeniu. Przypomniał sobie o Julce, która czekała na nich w ich mieszkaniu. Pobiegł tam i wziął ją ze sobą. Jakieś 15 minut później był już w szpitalu. Poprosił pielęgniarkę, aby zajęła się dzieckiem, a sam wziął Goldberg w ramiona i zaniósł do jednego z zabiegowych. Położył na kozetce i zaczął przygotowywać się do zaopatrzenia ran. W tym czasie ginekolog odzyskała przytomność. Była w pełni świadoma, co się z nią dzieje. Obserwowała Piotra krzątającego się koło niej. 


-Piotr.- zaczęła chrypiąc. Miała ochotę zatłuc tego faceta za to, że ją tak przydusił, że nie potrafiła teraz normalnie nic powiedzieć.

- Widzę, że się obudziłaś.- powiedział uśmiechając się w jej stronę.- Lepiej może pomilcz to wtedy szybciej odzyskasz głos.

-Nie. Muszę Cię przeprosić za to, co ostatnio się działo.- odparła skruszona.

-Później.- stwierdził chłodno.- Teraz trzeba Cię opatrzyć i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Więc pozwól mi działać i milcz.


                Kończąc zdanie puścił jej oczko i szczerze się uśmiechnął. Przystąpił do działania. Goldberg nie miała nawet najmniej ochoty patrzeć na igłę i nić w jego rękach. Przymknęła oczy.  Lubiła mu się czasami tak poddać, być taka Jego. Czuła się teraz przy Nim w pełni bezpieczna. Zastanawiała się, jak naprawić niedawne błędy. W rozmyślaniu nie przerywał jej nawet ból i miejscowe szarpanie skóry przez igłę. Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzała tam. Równocześnie Gawryło odwrócił się w tamtą stronę. W progu stał Wójcik.


-Piotr mogę Cię prosić? Ta pobita kobieta w ciąży jest w ciężkim stanie. Nie wiemy, co tam się dzieje, ale wszystkie parametry szaleją. Musimy ją wziąć na blok.

-Darek chętnie, ale sam widzisz. Hana też nieźle oberwała. Muszę się nią zająć.

-Piotr, proszę Cię. Nie ma żadnego wolnego chirurga. Wszyscy są na salach i operują. Nie prosiłbym Cię o to, bo wiem, że jesteś już po dyżurze.

-Nie mogę. Poza tym i tak się na tym nie znam.- starał się wybrnąć Gawryło.

-Ja pójdę- rzuciła Goldberg podnosząc się z kozetki.

-Hana, to wykluczone. Jesteś pobita i też nie wiadomo, w jakim stanie. To, że teraz dobrze się czujesz nie oznacza, że nic Ci nie dolega. Sama dobrze wiesz.- zaoponował  Piotr.

-Jestem neonatologiem. Przydam się na sali. Nic mi nie będzie. Zobaczysz. Poza tym chyba już skończyłeś mnie zszywać.- odparła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Chyba znowu trochę za ostro go potraktowała.

-Jak chcesz.- powiedział obojętnie.

-Zajrzyj do Julki. Pewnie mała jest wystraszona.- stwierdziła blondynka stając chwiejnie na nogach.- Poczekajcie na mnie.

-Jesteś pewna Hana?- zapytał Wójcik, który chyba nie dowierzał w tak nierozsądne zachowanie młodszej koleżanki.

-Jestem. Daj mi wyniki i idziemy na blok.- powiedziała pewnie i wyszła z pokoju.


                  Piotr jedynie kręcił głową z niedowierzania. Jego Hana była faktycznie szalona i całkowicie pozbawiona rozsądku. Nie potrafiła na trzeźwo ocenić sytuacji. Miał tylko nadzieję, że nie będzie jej musiał zbierać z podłogi, kiedy przewróci się z wysiłku. Zgodnie z jej prośbą poszedł do lekarskiego, gdzie była młoda Kowalska. W napięciu czekał na wieści z operacyjnej. Nie mógł jednocześnie pozwolić, aby mała wyczuła jakiekolwiek zagrożenie. Zabieg przedłużał się w nieskończoność. Julka w tym czasie usnęła na kanapie. Musiała być bardzo zmęczona wrażeniami dzisiejszego dnia. Do pomieszczenia wpadła pielęgniarka.


-Doktorze, doktor Wójcik kazał przekazać, że operacja już się skończyła, a pacjentka została przewieziona na OIOM.

-Dobrze. Dziękuję.- odparł uspokojony. Hana była harda. To trzeba było jej przyznać.

W międzyczasie dziewczynka się obudziła.

-Mogę wejść do mamy?- spojrzenia obecnych skupiły się na małej.

-Pani Jolu, mogłaby pani zabrać ją na chwilę do mamy? Dziewczynka będzie spokojniejsza.

-Wie pan jakie są zasady? Nie wolno wpuszczać postronnych osób do Sali pooperacyjnej.

-Tak wiem, ale to wyjątkowa sytuacja. Proszę dać jej trochę czasu, a później sam po nią przyjdę i zabiorę ją do domu.


                  Pielęgniarka bez szemrania wzięła małą. Chirurg został sam. Usiadł na kanapie. Postanowił poczekać tutaj na ukochaną. Goldberg weszła do pomieszczenia kilka minut później. Na jej twarzy malowało się zmęczenie i ból. Piotr patrząc na nią był pewien, że skutki pobicia dają się jej mocno we znaki,  ale znając ją pewnie powie, że wszystko jest ok. Blondynka opadła u jego boku i wsparła głowę na jego ramieniu.


-I jak poszło?- zapytał.

-Dobrze. Dziecko na szczęście jest całe i zdrowe. Na tyle była to wysoka ciąża, że bez problemu powinno  samodzielnie funkcjonować, nawet jeśli urodzi się jeszcze przed terminem. Matka jest bardzo pobita, ale wszystko powinno być z nią dobrze. Musi odpocząć, żeby zregenerować się i donosić malucha.

-No to bardzo dobrze. A ty jak?

-Jak widzisz żyję, ale wszystko mnie boli. Chyba to jednak nie był zbyt mądry pomysł, ale Darek nie dałby sobie sam rady. Były komplikacje, z którymi byś sobie nie poradził. Musiałam tam być.


              Gawryło zdziwił się, że ginekolog przyznała się do własnego braku racjonalności. Nie skomentował tego jednak. Objął ją i mocno przytulił.


-Wracamy do domu?- powiedziała bardziej stwierdzając niż pytając kobieta.

-Jasne. Chodź. Musimy wziąć jeszcze Julkę z OIOM-u. Lepiej będzie, jeśli zostanie u nas.

-Masz rację.- powiedziała wstając i zdejmując swój kitel.-Jestem strasznie wykończona.


             Chirurg poszedł w jej ślady. Wyszli z lekarskiego i swoje pierwsze kroki skierowali na sale pooperacyjne. Wyciągnęli stamtąd Kowalską. Z każdym krokiem widać było, jak bardzo obolała jest Hana. Starała się jednak po sobie tego nie pokazać. Udawała twardą. Znowu.  Szybko dotarli do samochodu i pojechali do domu. W drodze na tylnym siedzeniu dziewczynka usnęła. Gawryło wziął ją jedną ręką, a druga podtrzymywał lekarkę. Weszli do mieszkania. Brunet położył Julkę w salonie i przykrył ją kocem. Zdjął swoją bluzę i odwiesił na oparcie fotela. Zwrócił się w stronę przedpokoju. Sylwetka blondynki majaczyła mu w ciemności. Był pewien, że kobieta już dawno zamknęła się w sypialni.  Poszedł tam. Miał zamiar zdjąć buty i pójść pod prysznic. Ten dzień był bardzo ciężki. Gdy zbliżył się do niej, Hana niespodziewanie podniosła głowę. Spojrzała mu w oczy. Bez wahania wpiła się w jego usta. Nie było w tym jednak ani krzty zapalczywości. To był pocałunek pełen miłości i czułości. Zdał sobie sprawę, jak bardzo oboje za sobą tęsknili. Nie potrafili bez siebie żyć. Nie zmieniły tego żadne wydarzenia.  Był pewny, że teraz ich życie wróci do normy. Nawet druga próba gwałtu nie zmieniła jej nastawienia do mężczyzn. Kochała go. Czuł to. Przyciągnął ją do siebie i podniósł do góry. Wylądowała na jego biodrach. Ruszył w stronę sypialni. Miał świadomość, że tej nocy nie będą spać, a czas odpoczynku będzie później.

Witamy! Wybaczcie opóźnienie, ale z nami już tak jest. Postaramy się szybciej pisać. Liczymy na Wasze opinie. Pozdrawiamy! Agnes & Agatka

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 3 "Błędne koło" IV



           Po tej sprzeczce para bardzo się od siebie odsunęła. Od tamtego czasu minęły prawie dwa tygodnie, a oni nieustannie się mijali. Bardzo ciężko budowali relacje między sobą, a praktycznie przez jedną głupotę wszystko pękło jak bańka mydlana. Hana całe dnie spędzała w domu i niezbyt często wychodziła z sypialni. Jakoś głupio jej było to tej rozmowie pokazać się swojemu facetowi  na oczy. Zauważyła też, że jego coraz częściej nie było w domu. Poza tym sypiał w salonie, więc ich kontakt był praktycznie niemożliwy.  Kobieta, jak co dzień rano stała w łazience i patrzała na swoje odbicie. Znowu nie wyglądała zbyt dobrze. Dzisiejszej nocy ponownie nie spała, a płakała z powodu całej tej sytuacji. Wyrzucała sobie, że tak przedmiotowo traktowała Piotra. Nie umiała jednak znaleźć wyjścia z tego całego impasu. Schlapała twarz zimną wodą, żeby jakoś się otrzeźwić. Miała chociaż tyle szczęścia, że Gawryły znowu nie było w domu. Nie musiała przynajmniej stawać z nim twarzą w twarz. Z zamyślenia wyrwało ją głośne walenie do drzwi. Aż podskoczyła. Trochę się bała, ale poszła sprawdzić, co się dzieje. Spojrzała przez judasza na korytarz. Właściwie panował tam spokój, ale gdy bardziej się przypatrzyła to zauważyła znajome brązowe kędziorki. Bez większego wahania otworzyła drzwi. Na ziemi siedziała skulona Julka. Była cała zapłakana. Trzęsła się strasznie. Hana  od razu klęknęła obok niej i delikatnie dotknęła jej ramienia. Mała nie zareagowała, więc blondynka wzięła ją na ręce i mocno do siebie przytuliła. Chciała, żeby się jakoś uspokoiła. Wzięła ją do mieszkania i zamknęła. Usiadła z nią w salonie na kanapie i kołysała delikatnie w ramionach. Nie chciała naciskać. Miała nadzieję, że Kowalska sama ponownie otworzy się przed nią.  Minęła dłuższa chwila aż dziewczyna przestała zalewać się łzami. Lekarka spojrzała na nią badawczym wzorkiem. 


-Julka, powiem mi, dlaczego płaczesz?- zapytała delikatnie dziewczyna.

-No, bo mój tata… Strasznie krzyczała i… Rzucał wszystkim dookoła.- wyznała przerywając.

-Czy on Ci coś zrobił?- dopytywała łagodnie ginekolog.

-Tym razem nie. Zdążyłam uciec do Pani.- odparła drżącym głosem.- Ale wcześniej- tak.

-Powiesz co takiego?- pani doktor nie dawała za wygraną.

-Tata zawsze denerwował się o jakieś błahostki. Parę razy mnie uderzył, ale najczęściej mama stawała między nami i to ją bił. Zawsze wtedy uciekałam do swojego pokoju. Zamykałam się i płakałam. Słyszałam tylko krzyki i płacz mamy. To było straszne.- oczy brunetki ponownie zaszkliły się łzami.

-Czy on teraz też coś chciał Ci zrobić?- drążyła z bólem serca. Nie chciała, żeby mała ponownie przez to przechodziła.

-Tak. Uderzył mnie aż upadłam na ziemię, ale weszła mama i tata mnie zostawił. Nie wiem, czy coś jej zrobił, bo od razu tutaj przybiegłam.

-Nie bój się. Tutaj krzywda Ci się nie stanie.- zapewniła Goldberg obejmując ośmiolatkę mocniej.-  Poczekasz tutaj na mnie chwilkę? Zrobię Ci herbaty i się uspokoisz, a później pomyślimy, co dalej.


           Dziewczynka tylko pokiwała twierdząco główką i posłusznie zsunęła się z kolan kobiety. Wtuliła się w poduszki. Hana zerwała się z sofy i szybkim krokiem wyszła do kuchni. Nastawiła czajnik z wodą i wzięła do ręki telefon. Wahała się przez moment, gdzie powinna szukać pomocy. Ostatecznie wybrała numer Piotra. Nie odbierał. Spróbowała ponownie z takim samym efektem. Zalała kubek gorącą wodą i jeszcze raz zadzwoniła. Mężczyzna jednak uparcie nie odbierał jej połączenia. Wróciła do salonu i zastała Julię, która musiała ze zmęczenia zasnąć. Odstawiła naczynie na stolik i pogłaskała ją po głowie. Dziewczynka nawet nie poruszyła się. Kobieta patrzała tak na nią i zastanawiała się, co zrobić. Może powinna iść sprawdzić, czy jej matce nic się nie stało, czy jest już tam spokój. Na pewno nie mogła patrzeć tak bezczynnie na całą tą sytuację. Musiała coś zrobić. Bała się, bo była kompletnie sama.  Nie była dawno w takiej sytuacji. Kiedyś w wojsku widziała wiele rzeczy, ale nie miała styczności z ofiarą przemocy domowej. Poza tym ta sprawa z porwaniem sprawiła, że już nie była taka odważna jak dawniej. Ostatecznie zmobilizowała się. Wzięła do ręki telefon i zadzwoniła. Tym razem bezpośrednio do Leśnej Góry, na oddział ratunkowy. Poprosiła, aby wezwali karetkę i policję. Podała adres sąsiadów. Mieli przyjechać, jak najszybciej. Sama obudziła Julkę i poprosiła, żeby tutaj na nią zaczekała. Obiecała wrócić po nią, jak najszybciej i zapewniła kolejny raz, że tutaj jest całkowicie bezpieczna. Wyszła na korytarz zatrzaskując za sobą mieszkanie. Wchodziła powoli do góry obserwując ruch na schodach.  Gdy była na pół piętrze,  zauważyła otwarte na oścież drzwi do domu Kowalskich. Przełknęła głośniej ślinę, a serce jej zadrżało. Pokonała ostatnie schodki dzielące ją od wnętrza. Niepewnie przekroczyła próg. Było cicho. Nie słyszała nawet najmniejszego szmeru. Zbliżyła się do ściany i uważnie przyglądała się otoczeniu. Chyba jej umiejętności wojskowe zaczęły do niej wracać. Rozglądała się. Wszędzie panował bałagan. Rzeczy leżały porozwalane na ziemi. Wazon strącony najwyraźniej z szafki na buty i kałuża rozlanej wody. Zaczęła iść w głąb pomieszczeń, w stronę jak jej się wydawało salonu. Starała się niczego nie dotykać. Mogłaby zatrzeć jakieś ślady, a na to nie mogła pozwolić. Najwidoczniej nikogo tutaj już nie było, więc wszystko mogło pomóc ustalić wydarzenia ostatniego czasu. Zajrzała do pokoju i zobaczyła leżącą na ziemi kobietę. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że ciąża już jest bardzo zaawansowana. Około 30-letnia rudowłosa leżała nieprzytomna na samym środku śnieżnobiałego dywanu.  Z rozcięć na wargach i głowie sączyła się krew.  Hana w jednej chwili zapomniała o swoich obawach. W tym momencie poczuła się na nowo jak lekarz. Bez wahania, zapominając o wszelkiej ostrożności podeszła do Kowalskiej i klęknęła, aby sprawdzić puls. Był słabo wyczuwalny. „Ale żyje. To jest najważniejsze. Nie ma krwawienia, więc może z dzieckiem wszystko dobrze. Oby..”- pomyślała Goldberg. Nie miała zbyt wiele możliwości. Musiała poczekać na karetkę i monitorować stan kobiety.  Usiłowała ją ocucić, ale niestety bez rezultatów. Ułożyła ją w pozycji bezpiecznej i czekała.  Poczuła silne dłonie na swoich barkach i ktoś mocno szarpnął ją w tył.


-Co Ty tutaj, kur…, robisz dziw…?- usłyszała złowieszczy szept, a do jej nozdrzy dotarła woń alkoholu. 


              Zemdliło ją. Przeszedł ją dreszcz. Milczała jak zaklęta. Analizowała w jak beznadziejnym położeniu się znalazła. Chyba trochę zbyt pewnie wszystko robiła i zbyt łatwo zapomniała o niebezpieczeństwie. Potrząsnął nią. Dalej nie reagowała. Pchnął ją. Blondynka wylądowała na ziemi uderzając mocno o panele.  Przymknęła oczy. Dotknęła swojej głowy. Cholernie ją bolała. Poczuła, że facet usiadł na niej okrakiem.  Ścisnął jej ręce w nadgarstkach.


-Po coś tu przylazła?- wycedził przez zęby wściekły. 


              Bierność lekarki jedynie potęgowała jego złość.  Powtórzył swoje pytanie. Gdy ponownie nie uzyskał odpowiedzi, uderzył ją w twarz.  Ciężar ustąpił z jej brzucha. Wstał. Spojrzała na niego. Jego oczy niebezpiecznie błyszczały.  Miał zaciętą minę. Nie wróżyło to nic dobrego. W jednej sekundzie mężczyzna wybuchnął. Zaczął na nią wrzeszczeć. Wyzywał ją zadając jej kolejne ciosy pięściami. Kopnął ją ostatecznie w brzuch. Dziewczyna skuliła się. Zacisnęła mocno powieki hamując łzy. Tym razem ból promieniował po całym jej organizmie. Nie umiała się ruszyć. Przestał. Drżała. Szarpnął ją. Wylądowała ponownie na plecach. Szamotała się. Próbowała jakoś wyswobodzić się. Na próżno. Znowu poczuła, jak facet siada na niej. Przygniótł ją swoim ciężarem. Znowu poczuła jego ohydny oddech. Znowu ją zemdliło. Czuła ten zapach potu wymieszanego z alkoholem praktycznie tuż nad twarzą. Musiał się nad nią nachylić. Zaśmiał się.


-Masz ostatnią szansę. Po co tutaj przylazłaś?– powiedział zaciskając  na jej szyi dłoń.


               Robił to coraz silniej. Brakowało jej tchu. Nawet, jakby chciała, to nie miałaby szansy się odezwać. Starała się odciągnąć jego rękę, ale nie miała siły.  Wszystko ją bolało. Nie dość, że miała teraz świeże ślady pobicia na ciele to dawały o sobie znać poprzednie urazy. Miała nadzieję, że uprzednio pęknięte żebro przyjęło uderzenia i się nie złamało. Nie potrafiła rozeznać już, co tak naprawdę w tej chwili jej dolega. Facet nie odpuszczał. Rozpaczliwie starała się łapać hausty powietrza. Puścił.


-Mam lepszy pomysł.- kontynuował.-Skoro już tutaj trafiłaś to może będzie z Ciebie większy pożytek niż z niej.- stwierdził kiwając w kierunku poturbowanej żony.


                Położył jej dłoń na policzku, a drugą zbliżył do jej dekoltu. W głowie Hany zaczęło się kotłować tysiące myśli. Wiedziała, do czego to zmierza. Miała jakieś cholerne Deja Vu. Czy ona naprawdę nie mogła mieć spokoju? Facet chce ją zgwałcić. Ba. Był to kolejny, który chce to zrobić, a ona nie ma siły. Jest bezbronna. Znowu. To chyba jakieś fatum.  Dotykał jej. Był obrzydliwy. Wstrzymała oddech. Pod powiekami ponownie zbierały jej się łzy. Chciała wyć z rozpaczy. Myślała o jego żonie, która leżała trochę dalej od niej. O dziecku, które ta kobieta nosi pod sercem. Nie wiedziała, w jak ciężkim są stanie.  Zaczął ją rozbierać. Włożył dłoń w jej spodnie. Tego było zbyt wiele. Coś w niej pękło.  Przestała się bać. W jednym momencie poczuła niewyobrażalną siłę. Otworzyła oczy. Spojrzała oprawcy w twarz. Jego bezczelny uśmiech.  Zagotowało się w niej. Nie wiedziała, czy to akt desperacji z jej strony, czy cokolwiek innego, ale zebrała siły, jakie miała w sobie. Odepchnęła go. Skutecznie. Zrzuciła go z siebie. Wylądował zdezorientowany na ziemi. Niewiele myśląc wstała.  Działała jak w jakimś transie. Nic nie czuła. Chyba adrenalina dobrze na nią zadziała. Zbliżyła się do kobiety i sprawdziła puls. Nadal był. 


-Chcesz skończyć tak jak ona?- krzyknął jej wprost do ucha ciągnąc ją za blond włosy.- Lepiej bądź grzeczna, bo inaczej…

-Bo inaczej co?- odzyskała głos.


                    Ponownie go odepchnęła. Patrzała na niego złowrogo. Była pewna siebie, jak dawna ona. Rozjuszyła go. Rzucił się na nią. Zaczęli się szarpać. Biła go na oślep, ale skutecznie.  Musiał być zaskoczony jej oporem. Przewróciła go na plecy. Czuła jak po jej  wardze kapie strużka krwi. Nie obchodziło ją to. Musiała z nim walczyć. Musiała zrobić coś, aby nie przeszkodził jej kolejny raz. Zaczęła tracić siły. Każdy jej cios był słabszy. Dyszała.  Wyczuł chwilę i ponownie zaatakował. Powalił ją na kolana.  Nie umiała już się bronić.  


-Zapłacisz mi za to.- syknął.


                  Oplótł dłońmi jej szyję. Zacisnął je z całej siły. Była pewna, że to nie skończy się dobrze. Słaniała się na nogach. Traciła oddech. Zamroczyło ją. Z każdą chwilą przed oczami robiło jej się ciemniej.  Uścisk tego faceta nie słabł. Poczuła jak ląduje na ziemi. Nie miała siły. Zamknęła mimowolnie oczy. Zaczęła odpływać. Miała świadomość, że to już jej koniec. Starała się jak tylko mogła. Chciała się przemóc, ale to było za dużo. Jej ciało odmówiło posłuszeństwa. Modliła się o cud. Wydarzenia sprzed kilu tygodni znowu wróciły. Było identycznie, jak wtedy. Jedyną różnicą było to, że teraz nic już nie mogło jej uratować.

 Witajcie! Nie ma dla Nas już żadnego wytłumaczenia. Mamy nadzieję, że na kolejną część nie będziecie musieli zbyt długo czekać. Pozdrawiamy! Agatka & Agnes