Tydzień minął
im w nadspodziewanie szybkim tempie.
Hana zdążyła już na stałe wrócić do szpitala. Mimo, że dalej odczuwała
skutki ostatnich wydarzeń w swoim życiu to spokojnie mogła pełnić dyżury i
przyjmować pacjentki. W zasadzie mogła
powiedzieć, że jej życie wróciło do normy.
Nie stawiała się już w pozycji ofiary gwałtu. Nie była aż tak
zdystansowana od świata jak wcześniej. Poruszała się dosyć swobodnie wśród tak
dobrze znanych jej ludzi. Oczywiście najbliższy jej był Piotr. Jako jedyny
wiedział dokładnie, co przeżywała. Cała reszta traktowała ją jak najbardziej
normalnie, ale ona sama nie chciała póki co dopuszczać ich do siebie, poza
niezbędnym do pracy minimum. Dodatkowo spadła na nich opieka nad Julką. Jej
matka w dalszym ciągu leżała w szpitalu. Nie zanosiło się, aby szybko z niego
wyszła. Goldberg przewidywała, że kobieta najpewniej będzie musiała pozostać w Leśnej
Górze aż do rozwiązania, a zważywszy na to, iż Kowalska nie miała tutaj
bliższej rodziny to poprosiła ich, aby do tego czasu zajęli się jej córką. Mała
była równie kontaktowa jak Tosia. Z tego faktu lekarka cieszyła się
najbardziej, gdyż nie musieli jej aż tak bardzo tłumaczyć całej tej sytuacji.
Owszem dziewczynka bardzo często pytała o mamę. Widać było, że bardzo się o nią martwiła i
tęskniła. Jednak nie chciała sprowadzać jej na głowę kolejnych problemów.
Plusem tej sytuacji było również to, że praktycznie stałym gościem w ich domu
stała się młoda Soszyńska. Dziewczynki doskonale razem się dogadywały. Miały
wspólne zabawy i potrafiły się zająć sobą tak, aby Julka nie wracała do
przeszłości. W tym wszystkim martwiła ją jednak nieco postawa Gawryły. On coraz
częściej starał się ich rozmowy skierować na posiadanie dzieci. Ona natomiast
unikała tego tematu jak ognia. Bała się powiedzieć mu prawdę. Nie wiedziała,
jak mężczyzna zareaguje na jej słowa.
Zwłaszcza teraz, gdy ponownie miała stały kontakt z ciężarnymi to utwierdzała
się w przekonaniu, że nie chce mieć dzieci. Z jednej strony niby to było piękne
przeżycie-zostać matką, ale z drugiej przerażała ją świadomość, że jej dziecko mogłoby urodzić się
chore lub co gorsza, mogło nie pojawić się wcale, a wszystko przez jednego, psychicznie
chorego faceta. Sama nie wiedziała, jak
powinna to wyjaśnij ukochanemu, ale wiedziała, że prędzej czy później taka
poważna rozmowa ich czeka. W końcu dotyczyło to ich wspólnej przyszłości.
Lekarka wychodziła właśnie ze szpitala po kolejnym ciężkim dniu. Dzisiaj wyjątkowo miała nawał pracy. Z resztą nie tylko ona. Gawryło musiał zostać dłużej, gdyż krótko przed końcem dyżuru został wezwany do pilnej reoperacji, która dodatkowo skomplikowała się. Zaczerpnęła w płuca powietrze. Była zmęczona, a musiała jeszcze pojechać po Julkę do szkoły. Mała pewnie już czekała na nią w świetlicy. Wsiadła do samochodu i po kilkudziesięciu minutach znalazła się już w szkole. Odebrała dziewczynkę i pojechała do domu. Po drodze rozmawiały ze sobą wymieniając wrażenia dnia dzisiejszego.
-No i jak tam dzisiaj było w szkole?- zapytała blondynka.
-Super ciociu!
-Dzisiaj Tosia do Nas nie przyjdzie.
-A czemu? Miałam nadzieję, że dzisiaj też się pobawimy.
-Musiała pojechać do lekarza, ale jutro na pewno do Nas
przyjedzie. Dziś jednak będziesz musiała zadowolić się zabawą ze mną lub z
wujkiem.
Julka kiwnęła
tylko przytakująco głową, ale widać było, że zasmuciła się. Odwróciła głowę w
szybę i przyglądała się mijanym krajobrazom.
Hana wcale nie dziwiła się takiemu zachowaniu dziewczynki. Zdawała sobie
sprawę, że mała ich lubi, ale jednak zbyt dobrymi kompanami do zabawy żadne z
nich nie było. W końcu przyjechały do
domu. Goldberg zrobiła szybki obiad, a Julia odrabiała spokojnie lekcje w
pokoju. Czas wlókł się niemiłosiernie.
Było już około 17, kiedy zjadły obiad. Lekarka posprzątała po posiłku.
Dziewczynka zaszyła się sama w pokoju Tosi, który tymczasowo zajmowała.
Tłumaczyła, że musi jeszcze przeczytać książkę do szkoły. Kobiecie było to na rękę. Sama położyła się w
salonie i przerzucała kanały w telewizji. Piotra nie było w dalszym ciągu.
Dochodziła już prawie 20, gdy mężczyzna stanął w progu salonu.
-Cześć Hana.- przywitał się na wstępie z ukochaną.
-Hej. Ciężki dzień. Nie wyglądasz zbyt dobrze.- stwierdziła
mierząc go od stóp do głów.
-Ano masz rację.- westchnął.- Te operacje chyba kiedyś mnie
wykończą. Normalnie nie czuję rąk.
-Idź myć ręce, a ja nałożę Ci obiad.- odparła lekarka.
-Jesteś aniołem.- powiedziała uśmiechając się do kobiety
najszczerzej jak potrafił i zniknął w łazience.
Dziewczyna
poszła do kuchni. Przygotowała mu posiłek i postawiła talerz na stole, a sama ze
szklanką soku usiadła naprzeciw. Po chwili Piotr zajął swoje miejsce i w
pośpiechu zajadał danie. Kobieta mogłaby sobie rękę uciąć, że jej facet od rana
nie miał nic do jedzenia w ustach. Z pełną buzią starał się jej zrelacjonować
swój dzisiejszy dzień. Słuchała go z uwagą, co jakiś czas przytakując mu
skinieniem głowy. Gdy tylko skończył wstała, aby pozbierać brudne naczynia.
Zgarnęła wszystko ze stołu i wrzuciła do zlewu. Gdy tak stała przy blacie
poczuła na swoich biodrach jego dłonie. Musnął ustami jej szyję. Poddała się
przyjemności i przymknęła oczy.
-No posiłek był pyszny. To jak wykorzystamy tak pięknie
rozpoczęty wieczór?- zapytał szarmancko.
-Masz jakieś propozycje?- odparła.
-No wiesz mam ich sporo.- stwierdził przesuwając ręce na jej
talię, a ustami całując obojczyk.
-Na przykład?- zaczęła się z nim droczyć.
-No wiesz skoro mamy teraz trochę czasu dla siebie, bo Julka
pewnie już zasnęła, to może postaralibyśmy się o małe Gawrylątko?- zapytał jak,
gdyby nigdy nic.
W głowie
lekarki w jednej chwili spełnił się najczarniejszy scenariusz. Nie myślała, że
akurat dzisiaj przyjdzie mu to do głowy. Natychmiast wyrwała się mu i wyszła do
salonu. Chirurg patrzała na nią zdezorientowany. Nie miał bladego pojęcia, co
powiedział nie tak. Był pewny, że Hana cały czas marzyła o dziecku, ale
najwidoczniej bardzo się pomylił albo o czymś nie wiedział. Poszedł w ślad za
nią. Siedziała podenerwowana na kanapie. Oparł się o futrynę i obserwował ją.
Nie chciał pierwszy wychodzić z inicjatywą, żeby jeszcze bardziej jej nie
zdenerwować.
-Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz?- zapytała wściekle.-
Czyżbyś nie brał mojego zdania pod uwagę? Może powinieneś najpierw zapytać mnie
o to, co myślę o posiadaniu dzieci, a nie wyskakiwać jak Filip z konopi z
takimi propozycjami?
-Z tego, co pamiętam, to jeszcze całkiem niedawno sama
mówiłaś mi, że chcesz mieć ze mną dziecko.- odparł spokojnie.- Myślałem, że
dalej tego chcesz. No chyba, że coś się
zmieniło.
-Jakbyś nie zauważył to od tamtego momentu minął już prawie
rok.- wybuchnęła wściekłością. -Nie raczyłeś pomyśleć, że wydarzyło się od
tamtego czasu w naszym życiu bardzo wiele, co miało wpływ na naszą przyszłość?
-Co takiego masz na myśli?- zapytał lekko zszokowany nie do
końca wiedząc, o co jej chodzi.
-Piotr! Nie każ mi do tego znowu wracać. Dobrze wiesz, że
chce zapomnieć o przeszłości i żyć dalej.
-No, ale sama do tego teraz wracasz, a ja właśnie chcę
tworzyć naszą wspólną przyszłość- powiedział ugodowo.
-Może nasza wspólna przyszłość wcale nie będzie taka, jaką
sobie wyobrażasz?- stwierdziła przez zaciśnięte zęby.
-Co masz na myśli?- rzucił zaniepokojony.
-Nie chcę o tym teraz z Tobą rozmawiać. Dla mnie temat
ciąży, posiadania dzieci jest zamknięty. Jeśli tego nie zaakceptujesz to może
lepiej, jeśli się rozstaniemy. Nikt nikogo nie będzie do niczego zmuszać. W każdej
chwili możesz mnie zostawić. Nie będę Cię na siłę zatrzymywać.- wykrzyczała.-
Pewnie nie jedna będzie chciała się Tobą zaopiekować. Magda na pewno
przygarnie Cię z otwartymi ramionami- dodała.
Gawryło nic
nie odpowiedział. Zmierzył ją wzorkiem. Jej słowa bardzo go zabolały. Nie
przypuszczał, że po tak wielu przejściach usłyszy z jej ust coś takiego. Musiał
ochłonąć. Ruszył do wyjścia. Zgarnął po drodze bluzę z wieszaka i wyszedł z
mieszkania trzaskając drzwiami. Została sama. Powiedziała za dużo. Po raz kolejny.
Wpatrywała się błędnym spojrzeniem w przestrzeń za oknem. Tyle razy w myślach
przechodziła przez tą rozmowę, a teraz najzwyczajniej wściekła na niego. Nie miała nawet siły płakać.
-Ciociu, co się stało?- usłyszała za sobą zaspany głos Julki
przywołujący ją do rzeczywistości.
Była pewna,
że nie miała postąpić tak ostro. Mogła porozmawiać z nim na spokojnie, a teraz
z każdą chwilą obawiała się coraz bardziej, że może go stracić.
Agatka&Agnes
Agatka&Agnes
super tylko trochę krótkie :)
OdpowiedzUsuńświetne :D ale czy oni znów muszą się kłócić ? :P przydałoby im się trochę cukru... i niech Hana nie będzie aż tak agresywna w stosunku do Piotra :D
OdpowiedzUsuńczekam na next a :D
nareszcie dodałyście nexta! bardzo fajan część :D mam nadzieję,ze next dodacie szybciej?
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nexta
OdpowiedzUsuńW końcu oczekiwany next super mam tez nadzieje że szybciej będziecie dodawały nexty
OdpowiedzUsuńpoprosimy o szybkiego nexta
OdpowiedzUsuńnoooo w koncu next! po miesiącu..
OdpowiedzUsuńszkoda, ze taki krótki, no ale tresciwy i wazne, że w ogole jest ;)
DOCZEKAŁAM SIĘ! Jesteście najlepsze :*
OdpowiedzUsuńczekam jak zawsze na nexta!
Jak ja się cieszę, że mogłam to przeczytać!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńDodasz nexta dziś
OdpowiedzUsuń