Następnego dnia, tak jak postanowił Piotr, wyruszyli wraz z
Tosią na weekend do Nowego Miasta nad
Pilicą. Hana była całkowicie niezadowolona z tego pomysłu, ale widząc, jak
bardzo zależało na tym mężczyźnie to nie miała serca mu odmówić. W dalszym
ciągu nie odstępowały jej obawy dotyczące reakcji dziewczynki na jej
zachowanie. Była z nimi już z dobrą
godzinę i ostatecznie nie było najgorzej, ale to jednak był dopiero początek.
Spoglądała zamyślona przez okno. Obserwowała mijające ich krajobrazy. Miała totalny
mętlik w głowie. Bała się, że będzie skazana na całodzienne towarzystwo
ukochanego. Traktowało to trochę jak test dla ich związku. Od porwania nie przebywali ze sobą aż tak
długo. Zastanawiała się, czy będzie
potrafiła dopuścić go blisko, do siebie.
Brunet zerkał chwilę na kobietę. Czuł napiętą atmosferę unoszącą się w
samochodzie. Tosia grzecznie spała na tylnym siedzeniu. Martwił się jednak
swoją ukochaną. Widział, że blondynkę coś cały czas trapiło. Chciał jej dodać
za wszelką cenę otuchy, dlatego położył jej dłoń na kolanie. Dziewczyna wzdrygnęła
się na jego gest, ale mimo oporów przykryła ją swoją ręką i splotła palce w
mocnym uścisku. W ciszy przerywanej jedynie muzyką z radia dojechali na miejsce
około 16. Przejeżdżali przez urokliwe
uliczki tej letniskowej miejscowości. W
Hanie zaczęły na nowo pojawiać się ich wspólne wspomnienia, z czasu ich
ostatniego pobytu tutaj. Pamiętała każdy
moment. Byli w sobie mocno zakochani. Nie ukrywali przed sobą niczego.
Westchnęła na to. Do jej serca powracały tamte emocje. Wyjechali na polną drogą
prowadzącą do ich domku. Niewielki,
drewniany położony bezpośrednio przy linii lasu mający dostęp do jeziora. Był
dla nich wymarzoną oazą. Wysiedli z samochodu. Piotr wyniósł śpiącą córkę z auta
i zaniósł ją do środka. Natomiast kobieta stanęła oparta o maskę pojazdu.
Podziwiała malowniczą okolicę skopaną w promieniach chylącego się ku zachodowi
słońca. Czuła ciepłe podmuchy wiatru na skórze. Przymknęła oczy. W tym samym
momencie zrozumiała, dlaczego Piotr tak bardzo naciskał na ten wyjazd. Gawryło
wyszedł na werandę. Na nim za każdym razem te widoki robiły niesamowite
wrażenie. Spostrzegł zamyśloną kobietę. Podszedł w jej stronę i przysiadł obok
niej. Hana odwróciła głowę w jego stronę.
-Dziękuję.-powiedziała po prostu kobieta.
On jedynie uśmiechnął się. Nie potrzebował więcej jej słów
by wiedzieć, o co chodzi. Objął ją swoim ramieniem i przez dłuższą chwilę milczeli kontemplując
przestrzeń. Jakiś czas później zabrali bagaże i ruszyli w stronę domu.
Przekraczając drzwi Hana od razu poczuła
taką rodzinną atmosferę jak za pierwszym razem. Musiała sama przed sobą
przyznać, że to miejsce niewiele się zmieniło. Pokoje były równie przytulne i
urządzone, jak najbardziej komfortowo i nowocześnie. Poczuła się swobodnie. Jednak niechęć
pozostała. Nie miała większej ochoty na cokolwiek. Wzięła pośpiesznie swoją
torbę i poszła do sypialni. Rzuciła rzeczy w kąt pokoju i padła twarzą na
łóżko. Przymknęła oczy i praktycznie od razu odpłynęła tak jak Tosia w
samochodzie. Piotr zaglądnął tuż po
Hanie do ich pokoju. Kiedy tylko
zobaczył śpiącą ukochaną, wycofał się do kuchni. Wypakował do lodówki prowiant,
który ze sobą przywieźli. Zaczęło mu się niemiłosiernie nudzić. Próbował zabić
czas grając na telefonie i odpalając
laptopa. Dochodziła już 18. Dziewczyna
leniwie przeciągnęła się na łóżku. Wystraszona odskoczyła, gdy tylko jej ręka
napotkała przeszkodę.
-Piotr? Jezu. Jak mnie wystraszyłeś.- rzuciła jednym tchem
kobieta.- Jak długo tu siedzisz?
-Noo już dobre pół godziny. Obserwuje jak śpisz, bo nudziło
mi się. Tosia też jeszcze śpi.- widząc wrogą minę ukochanej dodał.- Coś nie tak
w tym, że tu jestem?
-Ja…- nie dokończyła, ponieważ w drzwiach ujrzała
dziewczynkę.
Czekający na odpowiedź ukochanej Piotr lekko zdezorientowany
podążył za jej wzrokiem.
-Już nie śpisz?- zapytał Gawryło.
-Jestem głodna.
-No to zmykaj do kuchni, a my zaraz przyjdziemy.- odparł
entuzjastycznie mężczyzna uśmiechając się ciepło do córki. Musiał przyznać, że
miał bardzo rezolutne dziecko.
-To co idziesz zjeść z Nami?- zwrócił się do Hany.
-Nie. Nie jestem głodna.
-Musisz coś jeść, żeby wrócić do pełni sił.
Blondynka nic nie odpowiedziała. Jedynie zgromiła
spojrzeniem chirurga. Nie miała kompletnie ochoty wstawać z łóżkach. Jednak nie
chciała wszczynać kłótni, bo wiedziała jak jej facetowi zależało na dobrych
relacjach dwóch najważniejszych kobiet w jego życiu. Nie zwracając na niego już
większej uwagi poszła w ślad za Tosią czując na sobie wzrok kroczącego tuż za
nią bruneta. W kuchni zastali tryskającą
życiem Soszyńską, która grzecznie siedziała na krześle i majtała nogami we
wszystkie strony. Hana na jej widok chciała się momentalnie wycofać, ale gdy
postawiła krok w tył poczuła na plecach opór i wpadła w ramiona lekarza. Cała sytuacja doprowadziła do wybuchu śmiechu
u dziewczynki.
-No to co jemy?- zapytał Piotr nie zwracając na wszystko
większej uwagi.
-Zapiekanki!- wykrzyknęła w odpowiedzi córka Gawryły.
We dwoje zabrali się do przygotowywania posiłku. Kobieta
patrzała na nich nieobecnym wzrokiem. Z
jednej strony chciała teraz stanąć u boku ukochanego i razem wygłupiać się tak,
jak do tej pory robili to Piotr i Tosia. Z drugiej jednak nie potrafiła zbliżyć
się do dziecka. Cały czas miała wrażenie, że dziewczynka przypatruje jej się w
każdej możliwej chwili i dokładnie wie, co niedawno wydarzyło się w życiu
lekarki. Było to oczywiście totalnie niedorzeczne, ale głowa ginekolog pełna
była takich podejrzeń wobec wszystkich. Nawet neutralne zachowanie mężczyzny
wzbudzało u niej niejasne uczucie, którego nie do końca potrafiła opisać. Miała
wrażenie, że był on wobec niej obojętny, czy nawet drwiący. Nim się obejrzała na stole obok kobiety stał
talerz wypełniony gorącym jeszcze jedzeniem.
-Tato! Obejrzymy razem bajkę, a później w coś zagramy?-
kolejne pytania wypadały z ust dziecka w stronę ojca.
-No, a kolacja? Byłaś przecież głodna.
-Zjedzmy w salonie przed telewizorem! Proszę.
-No nie wiem. Co o tym sądzisz Hana?- rzekł Piotr chcąc
włączyć dziewczynę do rozmowy.
-Nie wiem. Obojętnie mi.- odparła beznamiętnie kobieta.
-No dobrze. To śmigaj do pokoju i szukaj jakiejś bajki.
Po wyjściu małej brunet chwycił w rękę talerz, a drugą
dłonią pociągnął w swoją stronę Goldberg. Ta z oporami wstała i poszła wraz z
nim. Rozsiedli się na dwóch krańcach
niewielkiej kanapy. Kobieta za wszelką cenę chciała uniknąć większej bliskości
Piotra. Miała szczęście, że między nich wskoczyła nieświadoma Tosia i przytuliła
się to taty zajadając posiłek. Dzięki temu Hana mogła spokojnie skulić się w
kłębek na swojej stronie sofy i odpłynąć myślami, co jakiś czas nadgryzając
niechętnie zapiekanki. Co chwilę
spoglądała na Gawryłę i Soszyńską. Po
czasie mężczyzna wyszedł do kuchni z pustym naczyniem. Spowodowało to krępującą
ciszę w salonie, który do tej pory był wypełniany przez rozmowy i gromki śmiech
siedmiolatki. Dziewczyny zostały sam na sam. Lekarka poczuła delikatne rączki, które
obejmowały ją w talii. Wzdrygnęła się. Miała ogromną ochotę odrzucić małą od
siebie i uciec jak najdalej stąd. Nie potrafiła odwzajemnić czułości.
-Smakowało?- zapytała niewinnie dziewczynka.
-Tak. Bardzo.- odpowiedziała Hana pokonując nieco opory
starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie.
-Zagramy w chińczyka?- nie dawała za wygraną.
-Yyyy. No nie wiem.- odpowiedziała dziewczyna szukając
ratunku u wchodzącego Piotra.
-Jasne, że zagramy.- stwierdził mężczyzna tym samym
zwracając na siebie uwagę córki.-Przynieś wszystko.
-Jasne. Ty też z nami zagrasz ciociu?
-Nie wybacz. Jestem strasznie zmęczona. Pójdę się położyć.-
powiedziała Hana wstając z kanapy i wymusiła krzywy uśmiech na twarzy.
Szybko opuściła pomieszczenie. Kiedy tylko weszła do sypialni wybrała swoją
piżamę z natłoku ubrań i poszła pod prysznic. Ciepłe krople wody rozluźniły ją.
Chociaż w dalszym ciągu nieco drżała.
Następnie natychmiast wskoczyła pod kołdrę i otuliła się nią po samą
szyję. Przyłożyła głowę do miękkiej poduszki.
Z pokoju obok cały czas dochodziły dźwięki zabawy. Przymknęła oczy i
błagała o sen, który długo nie nadchodził.
Krótko przed 22 Piotr widząc zmęczenie na twarzy dziewczynki postanowił
położyć ją spać. Opowiedział jej bajkę i mała od razu usnęła. Sam posprzątał
jeszcze w salonie i udał się do sypialni. Szybko zdjął ubranie i położył się
obok kobiety.
-Idź stąd. Proszę. Nie chcę, żebyś tutaj był. - powiedziała Hana nie odwracając się w jego
stronę usilnie zaciskając powieki.
Piotr nie spodziewał się takiego zachowania z jej strony. Nie
chcąc jednak prowokować niepotrzebnej zwady bez słowa wziął poduszkę i wyszedł.
Położył się na kanapie. Dłuższy czas nie zasypiał. Nad ranem obudził go krzyk ukochanej. Znowu
miała koszmary. Jednak tym razem nie
mógł nic zrobić. Wiedział dokładnie, że zazwyczaj, kiedy budził z nich kobietę
to nie było zbyt miło. Chciał tego oszczędzić Tosi. Poczekał aż Hana sama jakoś
się uspokoi i dopiero wtedy ponownie zasnął.
Dochodziła prawie 8 rano. Mocne promienie słońca tańczyły na
młodziutkiej twarzy Tosi. Dziewczynka wstała z zamiarem obudzenia reszty
domowników, gdyż nikogo nie słyszała krzątającego się po domu. Zeskoczyła zaspana z łóżka ściskając w ręku
ukochanego, różowego jednorożca. Obudziły ją w nocy jakieś krzyki. Miała wrażenie,
że była to jej ciocia. Ruszyła dzielnie do sypialni Hany i Piotra mając
nadzieję, że wskoczy między nich i razem spędzą miły poranek. Kiedy tylko
przekroczyła próg swojego pokoju zwróciła uwagę na swojego tatę, który
praktycznie nie okryty spał na niewielkiej sofie w salonie. Zaskoczył ją ten widok. Podeszła jednak
śmiało do niego i wskoczyła mu w ramiona tuląc się z całych sił.
-Cześć księżniczko. Jak się spało?- zapytał nieprzytomnie
Piotr.
-Dobrze. Gdzie ciocia?
-W sypialni. Jak chcesz to możemy zrobić dla niej
śniadanie-niespodziankę. Co ty na to?
-Tak!- wykrzyknęła zadowolona Soszyńska i stając na ziemi
zaczęła ciągnąć ojca w stronę kuchni.
Ciężko pracowali przygotowując kanapki dla ich trójki.
Wszystko ustawili na tacy i ruszyli obudzić Goldberg. Dziewczynka od razu po
przekroczeniu progu biegiem ruszyła do łóżka, na którym spała Hana i wskoczyła
na nie z impetem. W jednej chwili lekarka obudziła się i wystraszona aż
podskoczyła. Niewyspanym wzorkiem zaczęła oceniać sytuację. Natknęła się na uważne spojrzenia Piotra i
jego córki.
-Zrobiliśmy śniadanie. Skosztuj jakie dobre.- stwierdziła
Tosia.
-Dobrze, ale najpierw pójdę do łazienki.
Piotr ustawił wszystko na szafce nocnej. Spojrzał na
zasmuconą córkę i przyciągnął ją do siebie. W tym czasie Hana wyszła z toalety.
Jej również było strasznie żal dziewczynki. Serce jej się krajało, że z jej
powodu musi cierpieć dziecko. Skarciła się w myślach za swoje zachowanie.
-To co zrobicie mi koło siebie miejsce?- zapytała ginekolog
blado uśmiechając się.
Przysiadła u boku Gawryły. Soszyńska trochę rozchmurzyła się
i wdrapała się na kolana kobiety. Ta nie wiedziała, jak ma się zachować. Nie
chciała zrobić małej kolejnej przykrości, więc niepewnie położyła jej dłoń na
ramieniu. Zjedli dosyć szybko.
-To co może wybierzemy się na spacer? Trzeba korzystać z
ładnej pogody?- zaproponował chirurg.
-Idźcie sami. Ja nie najlepiej się czuję. Zostanę i trochę
odpocznę.
-Co ci jest Hana?- zapytał zatroskany mężczyzna.
-Nic po prostu. Wszystko mnie boli. Nie mam siły się ruszyć
z domu.
-To jak Tośka? Idźmy sami, a ciocia sobie poleży.
-Tak!- wykrzyknęła Soszyńska.
-To biegnij do pokoju się przebrać i zaraz wybywamy.
-Na pewno wszystko dobrze?- ponowił pytanie, gdy tylko
dziecko wybiegło z pomieszczenia.-Mi możesz wszystko powiedzieć.
-Tak. Po prostu jest mi niedobrze. Mdli mnie.
-Jak chcesz to mam jakieś proszki na żołądek.
-Nie, dzięki. Lepiej będzie jeśli napiję się gorącej herbaty
i wyleżę to.
-Jak chcesz. Nie zmuszam cię do niczego.- powiedział wstając
i ubierając swoje ciuchy.
Mężczyzna zbierał się już do wyjścia, a Hana rzuciła w jego
stronę tylko krótkie „Dziękuję”. Odwrócił się jeszcze i na odchodne puścił jej
buziaka w powietrze. Dziewczyna zmieszała się tylko i odpowiedziała jedynie
uśmiechem.
Zadowolony Piotr ruszył na spacer do lasu wraz z Tosią.
Spacerowali i wygłupiali się już dłuższy czas. Dotarli do pobliskiego placu
zabaw. Dziewczynka trochę pobawiła się na huśtawkach pod czujnym okiem taty. Nie
liczyli czasu. Chirurg widział jednak, że cały czas małą coś trapiło. Zawołał
ją do siebie na ławkę. Ta wskoczyła mu na kolana i przytuliła się do niego.
-Tosiu. Czemu jesteś taka smutna, co? Martwisz się czymś?-
spytał z czułością córki.
-No, bo wiesz tatusiu dzisiaj w nocy słyszałam takie dziwne
krzyki. Jakby cioci Hanie coś się stało.- odparła przygaszona siedmiolatka.-
Poza tym ona mnie chyba już nie lubi. Tak dziwnie się zachowuje. Zawsze była
dla mnie miła.
Piotr nie spodziewał się, że ma tak wrażliwą córkę. Mała
była doskonałym obserwatorem. Podrapał się po głowie. Sam nie wiedział
dokładnie, co myśli sobie teraz Hana, więc nie za bardzo umiał powiedzieć coś
Tosi. Nie miał pojęcia, jak jej to wszystko delikatnie wytłumaczyć, uświadomić
w zaistniałej sytuacji.
-Wiesz Tosiu, to wszystko nie jest takie łatwe…
Witamy! Święta, święta i po świętach. Jeżeli nie będzie zadowalającej nas liczby komentarzy to liczba dodawanych postów zmaleje. Liczymy na Was! A opłacą się Wam starania, bo planujemy jeszcze wiele ciekawych rzeczy. Także zapraszamy do komentowania. Pozdrawiamy! Agatka&Agnes